Oceń ten artykuł
(1 Głos)
czwartek, 10 grudzień 2015 21:23

Zaraziła się pasją, teraz dzieli się nią na blogu

Marta Kasprowicz, jak wiele dziewczyn zaczęła swoją przygodę z motocyklem jako pasażer. Wkrótce zapragnęła przesiąść się na swój motocykl. Swoje pierwsze kroki w motocyklowym świecie opisuje na blogu On Ona i KTM

 

Dobrze… wiemy już, że piszesz bloga i dotyczy on motocykli. Skąd taki pomysł?
-Na pomysł z pisaniem bloga wpadłam podczas naszej zeszłorocznej podróży dookoła Bałtyku. Wspomniałam o tym któregoś wieczoru mężowi, który też uznał, że można by podzielić się swoimi wrażeniami ze światem i w ten sposób po powrocie do domu zaczęłam działać w tym kierunku. >
 
W sieci jest sporo blogów o podobnej tematyce, sama czytujesz? A może inspirujesz się nimi?
-Zaglądam na kilka motoryzacyjnych blogów, a właściwie na kilka podróżniczych, śledzę też różne fanpage. Czy ktoś mnie inspiruje, no cóż, oczywiście zazdroszczę niektórym koleżankom i znajomym, a również nie znajomym, polotu z jakim robią swoje wpisy na blogach i tego jak wizualnie mają stworzone strony - ja się na tym specjalnie nie znam, jednak żebym wzorowała się na kimś - tego nie mogę powiedzieć. Fajnie jest poczytać o różnych przygodach ale każdy podróżuje inaczej, w innym celu i z innymi towarzyszami, w większym lub mniejszym gronie. 
 
Każdemu przytrafia się brak weny do pisania, jak sobie z tym radzisz? 
-Jeśli nie mam o czym pisać to po prostu nie piszę, jeżeli mam coś do powiedzenia ale nie wiem jak to ugryźć to czekam aż wpadnę na jakiś pomysł. 
 
No tak całe szczęście to nie dziennik. Ale mimo wszystko jakiś obowiązek, a masz troje dzieci, pewnie czasu jak na lekarstwo…
-Jak pewnie zdążyłaś się już przekonać, nie udaje mi się. Ostatnio na blogu cicho i głucho, na facebooku częściej uda mi się wrzucić dwa zdania ale nie da się w nich ująć całego wyjazdu lub całego kursu na prawo jazdy. W związku z tym w oczekiwaniu na "czas" mamy zaległe tematy, opisy , zdjęcia i nawet filmy. Tylko tego czasu wciąż za mało kiedy człowiek ma co chwila pomysły na nowe wyzwania. 
 
Wiem, że nie łatwo przychodziła ci nauka jazdy na motocyklu. Nigdy nie straciłaś wiary ze sie uda? czy miałaś momenty zwątpienia? 
-Wciąż się uczę i jestem na etapie przed egzaminem praktycznym. Nie jest lekko, plac manewrowy nie jest moim ulubionym punktem na liście zadań a poprawne wykonanie poszczególnych manewrów zajmuje mi prawdopodobnie dwa razy więcej czasu niż przeciętnemu kursantowi, nawet takiemu, który nigdy nie siedział na kanapie motocykla jako kierowca. Miałam kilka takich godzin jazdy, że byłam wściekła że nic ni nie wychodziło, albo szło nie tak jak bym chciała. Kiedy po raz kolejny twój motocykl spotyka asfalt na placu manewrowym i bynajmniej nie styka się z nim oponami tylko raczej zbiornikiem i gmolami, ponieważ Ty zrobiłaś głupotę i nacisnęłaś hamulec mając skręconą kierownicę to masz ochotę rzucić w cholerę te 200 kg i pójść do domu. Jednak mimo to wstajesz, podnosisz ten ciężar, siadasz i dalej jedziesz robić ten slalom, ósemki i inne dziwne rzeczy, na dodatek starając się robić to tak jak oczekuje tego instruktor. Wracasz do domu, wszystko Cię boli ale i tak jesteś zadowolona, To jest najciekawsze zjawisko wynikające z jazdy motocyklem - banan na twarzy!

Zainspirowała Cię motocyklowa przygoda u boku męża. 
-W pamięci mam wszystkie wyjazdy, pierwsze krótkie wyjazdy i zeszłoroczną dłuższą wyprawę, która skończyła się gdzie indziej niż planowaliśmy. Najbardziej chyba jednak utkwił mi nasz ostatni wyjazd. Mój mąż chciał zabrać mnie do Stambułu i tak też zrobił, wcześniej był tam na morderczym, szybkim wypadzie z kolegami - każdy na innym motocyklu. W te wakacje pojechaliśmy tam razem i był to pierwszy dłuższy wyjazd na GSie, nasz najdłuższy wyjazd bez dzieci do miejsca, które zawsze chciałam zobaczyć. Ale o samym wyjeździe opowiem wkrótce na naszym blogu.
 
A co mąż na to kiedy powiedziałaś, ze chcesz się przesiąść na swój motocykl?
-To wszystko jego wina. To on mnie namówił, żebym wsiadła z nim na motocykl. To on jeździł dalej i szybciej mając mnie na plecaku więc pomimo obaw musiał jakoś się z tym pogodzić, warunkiem było tylko wykupienie dwóch godzin jazdy bez rozpoczynania kursu, żeby sprawdzić czy to jest coś co chcę robić i czy nie wystraszę się motocykla. Jak już zobaczył na żywo to pogodził się z tym faktem a na koniec sam mnie namówił na zapisanie się jeszcze w tym roku na kurs.

Więcej na: http://ononaiktm.blogspot.com 

Lena Opala

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.