Oceń ten artykuł
(1 Głos)
poniedziałek, 15 wrzesień 2014 17:41

Marysia Górska: Karting to początek, bo kocha motosport we wszystkich odmianach

Rozmowa
z Marysią Górską
uczestniczką zawodów kartingowych ROK CUP Poland

Pamiętam kiedy pierwszy raz byłam na zawodach kartingowych. Startowali twoi rówieśnicy. No mówiąc kolokwialnie… szczęka opadła mi w dół! To nie zabawa, to poważna rywalizacja….

- Tak, zgadzam się. Gdy ja pierwszy raz przyjechałam na zawody kartingowe do Starego Kisielina. kibicować kolegom, przeraziłam się gdy zobaczyłam strat kategorii Junor ROK. Jednocześnie  od razu pojawiła się myśl, że chce się tego nauczyć, robić to.  Ale rzeczywiście rywalizacja pomiędzy zawodnikami jest bardzo zacięta. Różnice w umiejętnościach rywali są tak niewielkie, że nikt nie jest w stanie przewidzieć wyniku wyścigu, krótko mówiąc wszystko może się zdarzyć. Atmosfera na zawodach jest bardzo dobra i wszyscy się ze sobą przyjaźnią, lecz gdy jesteśmy już na torze, nie ma kolegów, są zawodnicy którzy zaciekle walczą o jak najlepsza pozycje. Jednak to przede wszystkim jest zabawa. Nie bijemy się na śmierć i życie. Jest rywalizacja, ale to przede wszystkim dla nas wielka przyjemność.

Zdarzyły ci się jakieś poważniejsze kolizje, kontuzje?
-
Karting jest sportem kontaktowym. Bardzo często zdarzają się niewielkie kolizje,  czy „dzwony”. Poważniejsze wypadki, takie jak dachowania są raczej rzadkością. Kilkukrotnie zdarzyło mi się nie ukończyć wyścigu z powodu usterki po wcześniejszym kontakcie z rywalem. Na szczęście nie miałam żadnego poważnego wypadku, który skutkowałby pobytem w szpitalu.

A co na to wszystko rodzice? Wiem, że tata zaraził cię miłością do motosportu, ale pewnie to nie oznacza, że się nie martwi…
-
Rodzice bardzo się denerwują, szczególnie mama. Zawsze po starcie na pierwszym zakręcie cała stawka rwie się do przodu. Bardzo łatwo jest zyskać, lub stracić pozycję. Nie trudno też o kolizję. Tata mówi, że martwi się o mnie właśnie wtedy, lub gdy jeżdżę w tłumie, jeden obok drugiego oraz, że będzie musiał dużo wydać na naprawę sprzętu (śmiech).

Jak w każdej dyscyplinie zawody to tylko efekt ciężkiej pracy. Dużo trenujesz?
-
Wbrew pozorom trening  nie składa się tylko z tego co ćwiczymy na torze. Ludzie bardzo często myślą, że to tylko kręcenie kierownicą, że to gokart wykonuje całą robotę. Ale jazda profesjonalnym kartem to ciężki wysiłek fizyczny. Żeby nie zemdleć w czasie wyścigu lub sesji treningowej trzeba utrzymywać kondycję i oczywiście ćwiczyć- głównie ręce. Niektórzy np. ja muszą wzmacniać także mięsnie szyi, ponieważ na zakrętach są takie przeciążenia, że głowa sama „odlatuje”. Staram się codziennie wieczorem biegać, lub jeździć na rolkach i na rowerze. To bardzo dużo daje.  Jeśli chodzi o treningi na torze, z tym jest gorzej. Zazwyczaj są to weekendy, w wakacje udaje się trenować częściej. Ale każdy wyjazd na tor jest pracochłonny. Nie jeżdżę w teamie wiec cały sprzęt i narzędzia wozimy razem z tatą sami, po za tym w pobliżu mojego miasta nie ma torów kartingowych. Trzeba jechać dalej w Polskę. Jest to pewnym utrudnieniem, ale dajemy razem radę.

A kiedy jesteś już na torze – co czujesz, na czym się najbardziej skupiasz?
- Kiedy jestem na torze, prowadzę swojego zielonego smoka, nie myślę o niczym... Tak jest na początku. Cieszę się chwilą. Uwielbiam jeździć i ten sport sprawia, że jestem szczęśliwa. Po paru okrążeniach beztroskiej  jazdy, zaczynam się skupiać  na tym jak prowadzę wózek, gdzie hamuje, gdzie wciskam gaz do dechy. Zwracam uwagę, jak pokonuje każdy zakręt, próbuje go przejechać za każdym razem inaczej żeby wybrać najszybszą opcję. To nie jest łatwe zadanie. Ale z każdym treningiem oraz wyścigiem, nabieram coraz więcej doświadczenia.  Jeśli nie radzę sobie z pewną partią toru i jeś

li jest to możliwe, szukam porady u bardziej doświadczonych kolegów, najlepiej z innej kategorii.  

Jak wygląda karting w wydaniu kobiecym? Dziewczyny mają trudniej?
- Moim zdaniem kobiety, które kochają i interesują się motorsportem są wyjątkowe. Nie wiele ich jest. Jak i w rajdach, na motocyklach tak i w kartingu są to pojedyncze grupki, czy jednostki. Bardzo mi z tego powodu przykro. Niektórzy mężczyźni uważają, że kobiety się to tego nie nadają i są w wielkim błędzie. Fajnie im jednak pokazać, że możemy być lepsze od nich! W serii której się obecnie ścigam jest z sześć dziewczyn na około sześćdziesięciu, siedemdziesięciu chłopaków. To niewiele, jakieś dziesięć procent…Niestety.

A szanse są wyrównane?
- Na torze nie ma podziału na dziewczyny i chłopaków. Nie istnieje uprzejmość wobec kobiet. Chłopcy traktują nas, jak zwykłych rywali. Czy kobiety mają trudniej? Nie wydaje mi się. Wszyscy są równi. Każdy jest zawodnikiem, każdy walczy o swoje.

Masz czternaście lat i długą karierę przed sobą. Co chcesz osiągnąć? Myślisz już o wyjściu dalej? Formuła…?
- Na pewno moim marzeniem jest osiągnąć jak najwięcej. Nie wiem jeszcze dokładnie w którą stronę pójdę.  Czy karting, a potem formuła, czy wyścigi samochodowe... może motocykle? Na razie tata stara pokazać mi jak  najwięcej, bym potem mogła wybierać. Ostatnio byłam na pierwszym szkoleniu z driftu. To było niesamowite doświadczenie. Skończyłam także rajdową akademię jazdy crusar4rally kids. Niestety bardzo mało jest imprez gdzie dopuszczają osoby bez prawa jazdy, więc na razie skupiam się na kartingu.  Każda dziedzina, odmiana motosportu ma swoje uroki i trudno jest wybrać jedno. To także kwestia pieniędzy. Zobaczymy co będziemy dalej robić.

Rozm. Żaneta Lipińska-Patalon
Fot. główne z archiwum prywatnego, fot. 2 i 3 (podczas zawodów) Media4You, fot. 4 archiwum prywatne, fot. 5.Marcin Kolbusz V8photo.pl 


Marysia Górska
Zapraszamy na oficalny fanpage Marysi Górskiej: 
https://www.facebook.com/pages/Marysia-G%C3%B3rska/178506185607413?fref=ts

 

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.