Żużel istniał w moim życiu od zawsze. Serio! Kiedy moja mama była w ciąży nie opuściła żadnego meczu żużlowego. Lata mijały, trochę podrosłam i zaczęłam spełniać największe marzenie mojego życia. Marzenie o tym, by poprowadzić motocykl żużlowy.O tym by się ścigać na torze.
Ale wtedy nie było jeszcze w naszym kraju żadnej kobiety, która trenowała by czarny sport. Trenera nie było łatwo namówić. W końcu skapitulował, to było w 2011 roku. Do dziś pamiętam swój pierwszy trening no nowym torze. Nie obyło się bez przygód. Dwa pierwsze okrążenia były jak należy, a później spanikowałam: wyjechałam poza tor , nie chcąc już kończyć jazdy próbowałam wyjechać i wrócić , najechałam na górkę, dodałam więcej gazu , manetka się zacięła , motocykl upadł… a ja jak z armaty. Trzymetrowy fikołek do góry i upadek prosto na plecy. Całe szczęście nic nie złamałam. Niestety na tym się skończył się żużlowy sezon dla mnie, jako żużlowca. Ale się nie poddałam, następnego roku na wiosnę ponownie wsiadłam na motocykl , tego też roku zostałam zaproszona na zawody amatorskie do Grudziądza . W lipcu po raz pierwszy wsiadłam na motocykl o pojemności 500cc oraz pierwszy raz wzięłam udział w zawodach . Było to dla mnie duże wyzwanie, nie czułam się jeszcze na siłach, zaprezentować się tak, jakbym chciała. Bałam się prędkości. Okazało się, że nie jest najgorzej, zajęłam drugie miejsce. Po tych zawodach nie wróciłam już do motocykla o pojemności 125cc, zostałam przy mojej kochanej Jawie 500cc której do dnia dzisiejszego nie opuściłam i nie opuszczę .
Z każdym treningiem łamię swoją blokadę, która gdzieś tam wciąż jest . Pierwsze marzenie już spełniłam, zaczęłam trenować żużel .Kolejnym z moich celów było zdanie licencji żużlowej. Jednak patrząc, jak to wygląda w Polsce, na razie się nie spieszę.
Licencje można zdać na każdym etapie życia, na razie starcza mi to co mam. W Polsce brakuje kobiecego klubu. Cóż mam powiedzieć, z kobietami jest ciężko. Trudno bez kłótni i wzajemnego porozumienia stworzyć coś w naszym środowisku. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni. Póki co nie ma takiego klubu, nie ma kobiecej ligi żużlowej, a mi pozostaje ćwiczyć na mojej ukochanej MotoArenie. fot. Jarek Pabijan