Oceń ten artykuł
(3 głosów)
Olek jest instruktorem nauki i techniki jazdy, uważa że zmiany wyjdą wszystkim na dobre Olek jest instruktorem nauki i techniki jazdy, uważa że zmiany wyjdą wszystkim na dobre Marcin Łaukajtys www.fififi.pl
czwartek, 06 czerwiec 2013 19:47

Rewolucja na dwóch kołach ma swój cel

Na pytania dotyczące nowej formuły kształcenia motocyklistów odpowiada

Aleksander Mozol
instruktor nauki jazdy oraz instruktor techniki jazdy

Podobno nowy egzamin na motocykl jest nie do zdania?

-To nie prawda. Wszystko co nowe budzi strach, a strach ma wielkie oczy. Egzamin bez problemu można zdać, ale nie zaprzeczę, jest on znacznie trudniejszy od wcześniejszego. Jeżeli ktoś uczył się w zeszłym roku przejeżdżać slalom na „jedynce” bez gazu, a teraz wymaga się od niego przejazdu przy minimalnej średniej prędkości trzydzieści na godzinę, może go to przerażać. Niestety okres przejściowy zawsze jest trudny, ale same zadania egzaminacyjne nie są niczym nieprzeciętnym.

I to jest chyba całe sedno problemów związanych ze zdawalnością na kategorie motocyklowe. Póki podchodzą do nich osoby, przygotowywane do starego egzaminu.

- Największa zmiana porównując stary i nowy egzamin, jest taka, że teraz trzeba umieć jeździć motocyklem. Do 19 stycznia wystarczyło zaledwie  „kręcić” ósemkę, jakoś tam trzymać się na motocyklu i można było z powodzeniem zdać egzamin. Aktualnie zadania na egzaminie są bardziej zbliżone do tego, co później będzie działo się w ruchu drogowym. Największe przerażenie wywołują zadania na placu manewrowym, szczególnie wspominany slalom szybki, czy ominięcie przeszkody przy pięćdziesięciu kilometrach na godzinę. Są to elementy, które z powodzeniem można opanować, ba trzeba to zrobić jeżeli ktoś rzeczywiście myśli o jeździe po ulicach.

Znaczna różnica jest w samych motocyklach. Jeszcze jesienią były to 250-tki, teraz zdajemy już na całkiem poważnym motocyklu o pojemności 650.

-Motocykl egzaminacyjny o pojemności 250 nijak przekładał się na to, co dzieje się później na drogach. Ludzie kupowali sobie na start motocykle kilkudziesięciu, czy ponad stukonne i nie potrafili nimi jeździć. Teraz mamy do dyspozycji motocykl, który waży ponad dwieście kilogramów, ma 650 pojemności i 78 KM mocy. To jest znacząca różnica, ten motocykl inaczej skręca, inaczej ustawiony ma środek ciężkości, trzeba go poznać i wyczuć.  Nikt nie mówi, że będzie łatwo. Do dyspozycji mamy również poprzedni motocykl, z którym na początku zaznajamiają się kursanci i różnica jest znacząca. Ale każdy motocykl inaczej się prowadzi. To naturalne i wszystko jest kwestią treningu.

No właśnie kwestia wprawy, ale co poradzić osobom, które uczyły się na małym motocyklu, a teraz muszą zdawać na Gladiusie?

-Warto poszukać szkoły, gdzie będziemy mogli doszkolić się pod kątem nowego egzaminu. Sprawdźmy jakie ośrodki mają warunki do nauki oraz motocykl taki, jak na egzaminie, bądź chociaż do niego zbliżony. Warunek konieczny to dobry, asfaltowy plac manewrowy. Nie da się nauczyć manewrów na zapiaszczonym placyku, bo to może być po prostu niebezpieczne. A bezwzględnie potrzebna jest doświadczona osoba, która będzie potrafiła nauczyć na jednośladzie jeździć.

Zmiany w egzaminowaniu śledzę dosyć bacznie od samego początku. Kontrowersji jest wiele, ale wniosek jest taki, że wszystko powinno wyjść na korzyść dla przyszłych motocyklistów. Warunek jest tylko jeden: zmiana jakości nauczania. Do tej pory egzamin nie był wymagający, a i samo nauczanie często pozostawiało wiele do życzenia… Bo jak być powinno, a jak często było, to dwie różne sprawy.

- Wszystko się zgadza. Jakość kształcenia zawsze powinna być na pierwszym miejscu. Niestety wiele szkół nie przykładało się do uczenia, bo i sam egzamin nie wymagał umiejętności jazdy na motocyklu. Później działy się różne rzeczy- instruktor szedł na kawę, a kursant ćwiczył ósemki. Teraz tak się nie da. Jeżeli instruktor sam nie potrafi jeździć, nie da rady przekazać tej wiedzy, a kursant nie będzie miał szans zdać egzaminu. Wyzwanie jest duże i osobiście cieszę się z tego. Dlaczego? Bo to wszystko przełoży się później na świadomość motocyklistów na ulicy. Jeżeli nauczą się jeździć i zdadzą ten egzamin, to faktycznie niech on będzie trudny. I to wcale nie są slogany, że zwiększy się bezpieczeństwo na drogach. Jest na to duża szansa.

Jeżeli chodzi o samo zwiększenie jakości kształcenia? Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Cały proces rozpoczął się trochę ze złej strony, szkoły dość późno miały wytyczne co do nowych egzaminów, nie wszystkie zdążyły się przygotować. Ale efekt będzie taki, że na rynku zostaną najlepsi. I dobrze, to jest dobre przede wszystkim dla kursanta, który dziś musi wymagać. Skończyły się czasy: zapłacę za kurs, zrobię kilka ósemek, może się uda… 

Ale jest też wiele głosów, że młodzi motocykliści zamiast podchodzić do ciężkiego testu, będą wyjeżdżać bez prawa jazdy…

- Również słyszałem takie opinie. Mówi się, że motocykliści będą jeździć bez prawka, bo egzamin jest nie do zdania. Dla mnie stawia to pod znakiem zapytania, czy taka osoba powinna w ogóle na motocykl wsiadać? Jazda motocyklem to zajęcia dla spokojnych, inteligentnych ludzi. Jeżeli ktoś chce się wyszaleć, proponuję znaleźć inne hobby.

Rozm. Żaneta Lipińska-Patalon

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.