Jaki jest staż Waszego tandemu? Jak długo ze sobą jeździcie?
Andrzej Derengowski: Baja Poland w sezonie 2014 zamknie drugi rok wspólnego jeżdżenia.
Dwa lata wspólnego jeżdżenia oznacza chyba doskonałe porozumienie?
AD: Mnie osobiście z Gosią jeździ się bardzo dobrze, miło, bezpiecznie i co najważniejsze skutecznie.
Małgorzata Kosińska: Andrzej jest świetnym człowiekiem. Rajdy to dla nas przede wszystkim doskonała zabawa, a to również dzięki świetnemu poczuciu humoru Andrzeja. Zawsze jest bardzo zabawnie, przez co zdecydowanie nie odczuwam stresu wynikającego z rywalizacji rajdowej.
Andrzej, jakim kierowcą jest Gosia?
AD: Małgosia prowadzi pewnie, bezpiecznie i rozsądnie. Nie emocjonuje się świadomością dobrej pozycji w rajdzie, uważnie słucha co do niej mówię, jest skoncentrowana na swoim zadaniu.
Gosia, jakim pilotem jest Andrzej?
MK: Andrzej jest bardzo mądrym pilotem. Ma wspaniałe podejście do kobiet co jest dla mnie niezwykle istotne. Co najważniejsze jednak, jest świetnym nauczycielem. Cieszę się, że mogę z nim jeździć i nie zamieniłabym go na nikogo innego.
Który rajd był do tej pory najtrudniejszy i dlaczego?AD: Dla mnie - Baja Carpatia w bieżącym sezonie. Powodem była bardzo "rozbita" trasa rajdu. Dodatkowo mieliśmy problemy techniczne samochodzie, co powodowało dodatkowy dyskomfort.
MK: Dla mnie również najtrudniejszym rajdem do tej pory była Baja Carpathia. Tutaj zdecydowanie zgodzę się z Andrzejem. Długie piaszczyste trasy plus niesprzyjająca pogoda spowodowały, że rajd ten wspominam jako najcięższy wśród tych, które do tej pory miałam okazję jechać.
Jesteście liderami w swojej grupie. Czujecie presję przed Baja Poland?AD: Ja absolutnie takiej presji nie czuję.
MK: Kompletnie nie czuję presji, ponieważ przede wszystkim jeżdżę dla doświadczenia. Nie mam takiego ciśnienia na wynik jak inni. Jestem przekonana, że właśnie takie nasze nastawienie doprowadziło nas do miejsca, w którym jesteśmy teraz. Jesteśmy wprawdzie liderem ale to przecież jeszcze nie koniec sezonu.
Jakie nastawienie przed Baja Poland?
AD: Planujemy kontynuację naszych założeń, czyli skutecznie jechać, minimalizować ilość błędów, poprawiać technikę jazdy oraz udoskonalać naszą współpracę.
MK: Ja mam bardzo wyluzowane podejście i wiem, że Andrzej ma podobne. Nie mamy ciśnienia na wynik. Chcemy jechać jak najlepiej i co najważniejsze, dojechać do mety a wynik przyjdzie sam.
Jakie są Wasze mocne strony jako Teamu?
AD: Myślę, że spokój, opanowanie i brak niezdrowego ciśnienia na wynik.
MK: Dla mnie naszą najsilniejszą stroną jest to, że jesteśmy silnie, pozytywnie energetycznie połączeni :)
Jak oceniacie swoje szanse na pierwsze miejsce na podium na koniec sezonu?
AD: Dla mnie wynik nie jest najważniejszy, a właściwie w ogóle się na nim nie koncentruje. Uważam, że rywalizacja sama w sobie jest niezdrowa - nie leży w naturze człowieka. Uwagę należy skupić na prawidłowym wykonaniu zadania, którego się podejmujemy, a wynik pozostaje jedynie wypadkową czynników budujących pozycję w stawce.
MK: Dzisiaj jesteśmy liderami a jutro możemy nimi nie być. Nie ma co się za bardzo przyzwyczajać do myśli, że jest się najlepszym, bo w rajdach na taki obrót sprawy wpływa naprawdę wiele czynników. Myślę, że najważniejsza jest pokora wobec wszystkich pozytywnych rzeczy, które się zdarzają ale także wobec tych negatywnych.
Czy znacie trasę rajdu Baja Poland?
MK: Ja jadę Baja Poland już trzeci raz. Baja Poland to był w ogóle mój pierwszy rajd, którym oficjalnie zaczęłam swoją przygodę z off-roadem. Teren ten jest mi znany i wiem, czego mogę się spodziewać. Pewnie też dlatego czuję pewny luz. Wspominając jednak moją pierwszą Baję Poland muszę powiedzieć, że takiego luzu w sobie nie miałam. Zjadał mnie stres, ale z drugiej strony nie ma się co dziwić – pierwszy rajd w mojej karierze i to jeszcze o takiej randze i tak długiej trasie.
Baja Poland charakteryzuje się bardzo długą trasą…
AD: Tak, ale pamiętając trasy z ubiegłych sezonów mogę powiedzieć, że były one dobrze przygotowane, czytelnie oznaczone i właściwie opisane w roadbook'ach. To naprawdę bardzo istotne elementy!
Jakaś wspólna śmieszna historia rajdowa?
AD: Podczas naszego pierwszego występu na rajdzie, gdzie pełniliśmy rolę samochodu przecierającego trasę rajdu, zatrzymaliśmy się (zgodnie z wytycznymi) w określonym miejscu trasy i tam, na poboczu, gdzieś na pustkowiach poligonu, czekaliśmy na dalsze instrukcje. Tuż obok znajdował się zaparkowany samochód organizatora wraz z osobą pełniącą rolę sędziego zabezpieczającego przejazd zawodników. W związku z tym, że były długie przerwy w przebiegu zawodów, znaleźliśmy czas na poznanie się z tym sympatycznym gościem. Zbudowały się koleżeńskie relacje. Do tego stopnia dobrze się nam wspólnie bytowało, że w którymś momencie - nie pamiętam już skąd - "znalazł" się ... latawiec! Od tej chwili, w chwilach wolnych od przejazdów zawodników puszczaliśmy sobie beztrosko latawiec, ciesząc się jak dzieci :)
MK: Tak, pamiętam historię, którą opowiedział Andrzej. Mi natomiast do głowy przychodzi jeszcze jedna. Podczas jednego z rajdów na trasie uszkodziło nam się koło i prawie odpadło. W związku z tym, żeby dotrzeć do mety, jechaliśmy bardzo wolno. Nazwaliśmy wtedy nasze auto tramwajem. Była to o tyle śmieszna sytuacja, że do tego stopnia powoli posuwaliśmy się naprzód, że w międzyczasie postanowiliśmy bez stresu pójść do lasu z potrzebami. Normalnie w rajdach raczej to się nie zdarza w momencie, gdy wszyscy chcą jak najszybciej dojechać do mety :)