Oceń ten artykuł
(5 głosów)
fot. Kornelia Jasieniecka fot. Kornelia Jasieniecka
czwartek, 16 lipiec 2015 10:07

Wakacyjne powroty: jak dojechać bezpiecznie i nie zwariować

Podczas Moto Safety Day w Sopocie rozmawiamy o bezpieczeństwie podczas wakacyjnych powrotów, o kulturze na drodze oraz frustracji, jaka towarzyszy kierowcom w korkach i tym jak się nie dać niesprzyjającym warunkom i szczęśliwie dojechać do domu

Rozmowa z
Tomkiem Kulikiem
instruktorem nauki i techniki jazdy

Wakacje. Jak już dojedziemy na miejsce w głowie nam co najwyżej schłodzone napoje, leżak i prognozy pogody. Niestety latem, największy udział w policyjnych statystykach mają właśnie jadący, czy też wracający z wakacji…
-
Niestety statystyki są nieubłagane. Duże kurorty, miejsca gdzie spędzamy wolny czas, wakacje, to jednocześnie miejsca gdzie statystycznie jest więcej wypadków. Jeżeli maja to być kolizje, straty na pojeździe to możemy powiedzieć- trudno, zdąża się. Ale bardzo często w takich sytuacjach ktoś wymaga opieki medycznej, trzeba wzywać śmigłowiec… Drodzy Państwo, żeby uniknąć takich sytuacji po pierwsze planujmy wyjazd z wakacji w takich godzinach, by nie uczestniczyć w największym drogowym amoku. Lepiej nawet wyjechać wcześniej, skracając urlop nawet o pół dnia, niż stać w korkach, stresować się, przegrzewać dziecko w samochodzie. Planujmy trasę tak, by była ona w miarę komfortowa. Bierzmy wodę do samochodu, bo nie ma nic gorszego niż stać kilka godzin w korku i nie mieć czym napoić dziecka. Po drugie pamiętajmy o swojego rodzaju empatii. Nie jesteśmy sami na drodze, ułatwiajmy sobie nawzajem zmianę pasa, włączanie się do ruchu, a droga na pewno będzie przyjemniejsza.

Ale często jednak nie wytrzymujemy presji zapchanych dróg. Mówiąc wprost niektórym zaczyna odbijać- wyprzedzamy, omijamy, chociaż wcale nie ma ku temu możliwości…
- Tych którzy się najbardziej pchają, przeciskają w korku, na końcu spotykamy przed bramką autostradową, zazwyczaj na stanowisku obok nas. Całe szczęście w wakacyjne weekendy bramki nad morze mamy otwarte, ale mimo wszystko jest tam bardzo duże zagęszczenie ruchu.  Kiedy dojeżdżamy do bramek, trafiamy na mocne zwężenie drogi. Samochód przejeżdża ten moment nie szybciej niż 30 km/h. Jadąc dziś nad morze widziałem co najmniej kilka sytuacji, w których ktoś mógłby stracić lusterko, czy listwy. Niby nic, ale doliczmy pół dnia czekania na policję. Nie możemy się napinać, głęboki oddech, szybciej, nie znaczy prędzej.

Niebezpiecznie jest także na motocyklu. Stanie w korku w pełnym kombinezonie do przyjemności nie należy. Omijamy samochody, ale kierowcy aut nie zawsze są na to gotowi.
-Kierowca samochodu, który jest zmęczony, przegrzany bo nie ma klimatyzacji, który jest poirytowany, sfrustrowany ma gorszą koncentrację, mniej widzi. Może chociażby wykonać bez namysłu manewr zmiany pasa i „zdjąć” motocyklistę. Utrzymujmy bezpieczne odstępy. A jeśli przejeżdżamy między samochodami w korku, zwracajmy uwagę, czy ktoś koło kogo przejeżdżamy patrzy w lusterka, ma szanse nas zauważyć. Jeżeli nie widzimy w samochodowym lusterku twarzy kierowcy, on też nas nie widzi.

Korki, upał, natężenie ruchu. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jeden aspekt, nowe przepisy, kierowcy zwolnili, ale czy jest bezpieczniej?
-Jest bezpieczniej, ale tylko dlatego że ludzie są wystraszeni. Zastraszenie narodu nie jest sposobem na poprawienie bezpieczeństwa na drogach. Tam gdzie mamy za dużo znaków nie jesteśmy w stanie zarejestrować ich wszystkich informacji jednocześnie, często idiotyczne oznaczenia, a do tego niespójne znaki pionowe z poziomymi. Ograniczenia prędkości to kolejna historia. Niestety mamy bardzo wiele osób na etatach strażników miejskich, których myślenie z bezpieczeństwem niewiele ma wspólnego. Ustawiają urządzenie do nabijania budżetu gminy tam, gdzie nie ma natężenia ruchu, ani realnego zagrożenia i z tą patologią powinniśmy walczyć. Podobnie walka toczona powinna być z kolejną patologią na drodze, jaką są pijani kierowcy. Drodzy Państwo, nie bójmy się zwrócić uwagi komuś, kto siada za kółka a wypij dwa piwa, czy drinka i myśli że alkohol zaraz wyparuje. Nie wyparuje. Nie możemy pozwolić sobie na myślenie pod tytułem „to nie są moje sprawy”. Ponieważ drogi są wspólne, to są nasze sprawy. Zwracajmy uwagę, nie bójmy się, a jeżeli to nie przynosi skutku dzwońmy na policję. To nie jest kablowanie, tylko dbanie o nasze wspólne bezpieczeństwo, naszych bliskich, ale tego człowieka i pasażerów, których on będzie wiózł.

Rozm. Żaneta Lipinska-Patalon

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.