Oceń ten artykuł
(7 głosów)
Fot. Archiwum Jowity Kostrubały Fot. Archiwum Jowity Kostrubały
piątek, 15 sierpień 2014 11:19

Jowita Kostrubała, Zamość

Jowita Kostrubała, Zamość
Jeździ Yamahą YZF R6 z 2008roku

Jak zaczęła się Twoja historia na dwóch kółkach?
- Moja „przygoda” z motocyklem zaczęła się w 2008 roku. Teraz to już cos więcej niż przygoda. To mój styl życia. Nie wyobrażam go sobie inaczej – bez motocykla. Wtedy to zdecydowałam się na zrobienie prawa jazdy kategorii A. Ale tak naprawdę marzyłam o tym od zawsze. Odkąd pamiętam. Miłość do motocykli ma się chyba we krwi. Moja mama jeździła, gdy była młoda. Także pasję tą wyssałam chyba z mlekiem matki :) Właściwie ja i mój brat, bo jeździmy obydwoje. Tylko on zaczynał dużo wcześniej.

Twoja największa motocyklowa przygoda.
- Nie przeżyłam chyba jeszcze takiej. Tak mi się wydaje. Chociaż każdą wyprawę traktuję jak przygodę. Bardzo często podczas takich wyjazdów poznaję nowych ludzi. Spotykam kogoś na ulicy, stacji benzynowej czy zlocie motocyklowych, a za jakiś czas jesteśmy przyjaciółmi. To jest naprawdę fajne. A taką „prawdziwą” przygodę motocyklową przeżyję już niebawem -  25 – 26 sierpnia, dzięki uprzejmości mojego brata jadę na SlovakiaRing. Myślę, że to będzie naprawdę „COŚ” :)

Co daje Ci ta pasja?
- Przede wszystkim – wolność. Gdy jadę przed siebie, bez celu, tak po prostu, gdzie oczy poniosą, czuje się wolna i szczęśliwa. Człowiek nie myśli wtedy o problemach czy troskach życia codziennego. Moim zdaniem jazda motocyklem to taki rodzaj terapii na smutki. J

Jak na nią reagują Twoi bliscy i znajomi?
- Na początku chyba nie wierzyli, że w ogóle będę jeździć. Myśleli, że to takie puste gadanie z mojej strony, że mi przejdzie. Znowu sobie pogadam i na tym się skończy. Ale gdy zrobiłam prawo jazdy, to już byli trochę zdezorientowani J. A gdy już kupiłam swój pierwszy motocykl (Suzuki GS 500F) to przestali się „pukać w głowę” i uwierzyli, że będę jeździć, że to już nie tylko gadanie. Natomiast teraz, po prostu się o mnie boją. W tamtym roku miałam pierwszego tzw. „szlifa”. Na szczęście skończyło się to dla mnie tylko zerwanym obojczykiem i kilkoma tygodniami   w gipsie. Po tym zdarzeniu znajomi pytali mnie czy nie zrezygnuję z jazdy motocyklem?, czy nie boje się ponownie wsiąść? Odpowiedziałam im wtedy, że oczywiście, że się boje, ale nie zamierzam rezygnować. Chęć jazdy była silniejsza od strachu. No i jeżdżę nadal :)

Gdybyś miała nieograniczony bon na paliwo i portfel pełen kasy nie zastanawiając się wsiadłabyś na motocykl i pojechała….
- Najpierw do Szwajcarii, a później objechałabym całą Europę. Takiego wyczynu trzykrotnie dokonał mój brat. Strasznie mu tego zazdrościłam. Ale przecież wszystko przede mną.

Jedna impreza motocyklowa, która jest najbliższa Twojemu sercu i polecisz wszystkim.
- Właściwie to wszystkie imprezy motocyklowe są bliskie mojemu sercu, bo z każdej wyniosłam jakieś super doświadczenia i wspomnienia. Ale jest jedna na którą bardzo chciałabym pojechać – wyścigi motocyklowe na wyspie Mann.

Kilka słów do dziewczyn, które chcą wsiąść na motocykl, ale się wahają.
-Dziewczyny, motocykle nie są tylko dla mężczyzn. Łammy stereotypy. Jeździmy motocyklami. I nie odkładajcie swoich marzeń na później. Jeżeli chcecie zrobić prawo jazdy i jeździć motocyklem, nie myślcie tylko o tym, nie mówcie o tym – po prostu zacznijcie to robić. :)

Pozdrawiam dziewczyny z Zamościa te jeżdżące, chwilowo nie jeżdżące i te które chcą jeździć :) Pozdrawiam też całą Zamojską Grupę Motocyklową. Lwg. :)

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.