Jak zaczęła się Twoja historia na dwóch kółkach?
- Na stadionie żużlowym. Mój ojciec pracował jako mechanik w parku maszyn Motoru Lublin, więc pierwsze 17lat życia spędziłam na trybunach stadionu. Dosłownie od pieluch. Ale na motocykl wsiadłam dopiero dwa lata temu. Zaczęłam jeździć na Suzuki DR350, czyli swoją przygodę fizycznie zaczęłam na enduro. Potem było prawo jazdy i skok na głęboką wodę, czyli wraz z odebraniem uprawnień przesiadka na turystyczne enduro i pojemność 800cc - BMW F700GS, a od tego sezonu jeżdżę również chopperem. Silnik 1200cc i legenda, jaką jest Harley 48, to nowy wpis na karcie moich doświadczeń motocyklowych.
Twoja największa motocyklowa przygoda.
- Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie w jednym zdaniu. Na pewno 12 dni w Alpach dosłownie parę dni po odebraniu prawa jazdy. 4000km na "dzień dobry", wiele wymagających przełęczy i ciasnych zakrętów to był skok na głęboką wodę.
No i tegoroczny wyjazd do Rumunii, również na dwa tygodnie. Dla mnie, było to zupełnie nowe otwarcie, gdyż wyjazd był on'off-roadowy. Tutaj już nie chodziło o samą jazdę na motocyklu w różnych warunkach nawierzchniowych, ale także fizycznym zmierzeniu się z maszyną i samym sobą. Kilkudziesięciokilometrowe odcinki, które trzeba było przejechać na stojąco, czy wielogodzinne przeprawy przez gliniaste tereny wymagały kondycji, ale również uświadomiły mi, że taki typ podróżowania na motocyklu daje mi najwięcej satysfakcji.
Co daje Ci ta pasja?
- Przede wszystkim, możliwość doskonalenia siebie. I to na wielu poziomach. Jazda motocyklem to, w moim odczuciu, trójkąt zależności. Maszyna - umiejętności - psychika. Jeżdżę motocyklem, który na pusto waży 210kg i ma wysoko umiejscowiony środek ciężkości. Dodatkowo, zapakowany jest jeszcze cięższy, a ja raczej filigranowa [50kg przy 167cm wzrostu], więc często muszę nadrabiać techniką. W tym celu uczestniczę w wielu szkoleniach doskonalących jazdę na motocyklu. W rok zrobiłam trzy, w trakcie których poznawałam techniki ciasnych manewrów przy małych prędkościach, w ruchu miejskim czy poprawnej jeździe w zakrętach na górskich drogach. Do tego nie dojdzie się samemu, nawet po wielu latach jazdy czy podpatrywaniu kolegów. Aby nie nabywać złych nawyków, zachęcam do szkoleń pod okiem wykwalifikowanych instruktorów. Zyskuje na tym również psychika. Świadomość, że się wie, co dzieje się z motocyklem, dlaczego zachowuje się tak czy inaczej oraz to, że ma się odpowiednią wiedzę jak go kontrolować i wykorzystać jego możliwości, daje więcej opanowania i pewności siebie. No i poznaje się swoje ograniczenia i lęki, a potem się je przekracza i sięga po kolejne wyzwania. Przez to jazda jest przyjemniejsza i daje więcej satysfakcji. Zimą zrobiłam też pierwszy stopień kursu enduro. Ale to nie koniec. "Im dalej w las, tym więcej drzew" więc wiem, że jeszcze dużo nauki przede mną.
Oczywiście, pasja ta daje mi również możliwość bardzo aktywnego spędzania wakacji i ciekawych podróży. Dziś nie wyobrażam sobie, abym zakupiła wycieczkę all-inclusive i przeleżała dwa tygodnie na hotelowej plaży, popijając drinki z parasolką. Nadmieniam, że nie widzę nic złego w takiej formie spędzania czasu, ale dla mnie osobiście nie jest to już na tyle atrakcyjne, aby wydawać na to pieniądze. Wolę je przeznaczyć na benzynę i poznawać kraje od innej, mniej komercyjnej i bardziej lokalnej strony. Każdego dnia inny krajobraz, inny nocleg, inni ludzie - to mnie najbardziej pociąga. To niesamowite, jakim uniwersalnym językiem może stać się w wielu zakątkach świata motocykl. Wjeżdżasz do jakiejś wioski i zawsze znajdzie się jakaś grupa ludzi, która zechce pogadać, usiąść na motocyklu czy chętnie pozuje do zdjęć, czy zaprasza na swoje włości. Mam wrażenie, że podróżowanie na motocyklu znacznie poszerza horyzont.
Jak na nią reagują Twoi bliscy i znajomi?
Najważniejsza jest dla mnie opinia bliskich. Moja mama jest sceptyczna, gdyż z racji wykonywanego zawodu często widzi motocyklistów po wypadkach. Z rodziną mojego partnera tworzymy motocyklową jedność. Każdy jest samobieżny i często wyjeżdżamy we czwórkę. Tutaj zrozumienie dla pasji jest 100%. Rodzice i dzieciaki w siodłach - prawdziwa motocyklowa rodzina.
Gdybyś miała nieograniczony bon na paliwo i portfel pełen kasy, nie zastanawiając się wsiadłabyś na motocykl i pojechała…
-Do Afryki, zwłaszcza tej południowo-zachodniej. I do Interioru Alaski. Indie, Nepal, Pakistan... to tylko początek listy wielkich marzeń do zrealizowania. Ostatnio oglądałam też dokument z podróży motocyklowej po Ameryce Południowej i również mnie zachwyciła, ale na początek sięgnęłabym po miejsca bardziej dostępne - Mongolia, Kazachstan, Maroko [co też mam w planach na najbliższy czas]
Jedna impreza motocyklowa, która jest najbliższa Twojemu sercu i polecisz wszystkim
- Póki co, nie ma takiej. Nie jestem typem motocyklowo-spędnym. Nie należę do żadnego stowarzyszenia, ani żadnej grupy motocyklowej. Raz tylko brałam udział w paradzie podczas Bezalkoholowego Pikniku Motocyklowego organizowanego na warszawskim Ursynowie przez Fundację "Jednym Śladem". Ale w przyszłym sezonie planuję uczestnictwo w BMW Trophy. Czas pokaże, czy uda się ten plan zrealizować.
Kilka słów do dziewczyn, które zastanawiają się nad tym by wsiąść na motocykl, ale się wahają
-Jeśli takie jest Wasze marzenie, to dążcie do jego realizacji. Nie ważne, na czym będziecie jeździć. Jeśli tylko będzie Wam to przynosić radość, to osiągnięcie swój cel. Zachęcam też do szkoleń, gdyż techniki same się nie nauczycie, a warto od początku dbać o poprawność jazdy, dzięki czemu będzie ona przyjemniejsza, mniej stresująca i bezpieczniejsza dla Was, oraz innych kierowców w ruchu drogowym. No i ubierajcie się na motocykl jak należy. Inwestujcie w swoje zdrowie i życie - nawet jazda na motocyklu nie jest warta aż tyle, żeby je ryzykować nieodpowiednim przygotowaniem i brakiem ochraniaczy czy dobrego, atestowanego kasku. Robić można wszystko, byle "z głową".
Motocyklowym zwyczajem, pozdrawiam lewą wszystkich i życzę szerokości.
Oprac. Lena Opala