Jak zaczęła się Twoja historia na dwóch kółkach?
-Jak byłam mała to zamiast lalkami bawiłam się samochodami, lubiłam prędkość, adrenalinę. Bałam się sama spróbować tego. Najpierw, żeby poczuć adrenalinę skoczyłam ze spadochronem, taki prezent z pracy. Fajne uczucie, ale to jeszcze nie to. Obserwowałam motocyklistów, pamiętam jak na weselu mojej siostry ciotecznej była obstawa, tak na nich patrzyłam i chciałam tak samo. No ale przecież kobieta na motocyklu - jak sobie sama poradzi itd. Stereotyp jest jeden, przez co bałam się spróbować, rodzice nigdy nie chcieli o tym słyszeć. W najbliższej rodzinie nikt nie jeździł, żaden znajomy, więc nie było jak zacząć. Kiedyś poznałam kolegę, jeździł na motocyklu kilka lat. Obserwowałam jak gdzieś jeździ - fajny sposób na spędzenie wolnego czasu, co prawda tylko raz wtedy widziałam jego motocykl na żywo. Wtedy pokazał mi profil Dzikuski, zobaczyłam, że kobiety też dają radę i to lepiej niż niejeden mężczyzna. Wtedy zobaczyłam, że takich kobiet jest więcej. Zaczęłam się coraz bardziej nakręcać, ja chciałam od razu 600cc, kolega namawiał na 125. Któregoś razu kolega przesłał mi zdjęcie, że obok Katowic jest fajne moto do zakupu. Kasa jest, ale kwestia jak przekonać rodziców (moi rodzice strasznie się o mnie boją, bo różne głupoty w życiu robiłam), zresztą jak ja sobie poradzę. Plan był kupić na wiosnę, a tu taka okazja. Minęły 2 dni, a moto już było moje - nigdy nie jeździłam na motocyklu, ani jako kierowca, ani jako plecak. Na wiosnę zaczęły się pierwsze lekcje, wycieczki.
Twoja największa motocyklowa przygoda.
-Największa przygoda to zdecydowanie majówka. Jeżdżąc jakieś 2 miesiące, jeździłam łącznie może z 5-6 razy, wtedy miałam przejechane jakieś niecałe 1000 km łącznie. Pojawił się pomysł - pojedźmy na majówkę w góry, jak usłyszałam, że motocyklami to się trochę przeraziłam. No ale kto, jak nie ja. Więc w sumie w kilka dni ogarnęliśmy wyjazd, jeden dzień na dojazd - jakieś 370 km, drugi dzień jazdy po górach i Słowacji i trzeciego dnia powrót, zahaczając o wycieczkę w Wieliczce i zwiedzanie, park w Ojcowie. 3 dni, 1056km na 125cc. To wtedy poczułam, co to znaczy jeździć na motocyklu, to góry i taka trasa zweryfikowała moje umiejętności i wiele mnie nauczyła.
Jest też jeszcze druga przygoda, w sumie nie wiem, która lepsza. To przejażdżka z Dzikuską, w ramach aukcji WOŚP. W momencie kiedy licytowałam, ani razu nie siedziałam na motocyklu. A tu jakieś 280 km jako plecak zrobione, masa różnych przygód i na pewno będzie to niezapomniany weekend. Bieszczady cudowne i na pewno jeszcze nie raz tam wrócę, tym razem na swoim moto.
Co daje Ci ta pasja?
-Ciężkie pytanie, bo tego jest aż tyle. Łatwiej powiedzieć co zabiera - czas i pieniądze. Ale daje za to masę radości, pozytywnych emocji, przeżyć. Każda przejażdżka jest jakąś przygodą - mniejszą lub większą. Pasja ta pozwala zwiedzić miejsca, do których nigdy bym nie pojechała. Pozwala poznać nowych, wspaniałych i pozytywnych ludzi. Pozwala zapomnieć o problemach dnia codziennego. Kiedy po ciężkim tygodniu, wkurzeniu w pracy możesz w weekend wsiąść, pojechać przed siebie i zapomnieć o wszystkim. Jedziesz przed siebie, dojeżdżasz w jakieś miejsce, dotąd Ci nie znane i możesz sobie usiąść, pomyśleć, poukładać sobie. Pasja ta pokazuje, że kobieta potrafi radzić sobie w różnych sytuacjach. Uwielbiam ten moment kiedy pójdę do garażu i sama coś porobię przy motocyklu, sama coś wymienię. Lubię czasami coś podłubać, odstresować się.
Jak na nią reagują Twoi bliscy i znajomi?
-Początkowo było bardzo ciężko, pierwsza reakcja mamy na to, że chcę kupić motocykl, że nie zgadza się. Pamiętajmy, że rodzice o nas się martwią i niezależnie ile jeździmy, czy dopiero zaczynamy, to zawsze strach o nas będzie taki sam. U mnie pomogło to, że zauważyli mój rozsądek (który jak nigdy wystąpił). Początkowo mama przeżywała każdy wyjazd, a tata był dumny i się chwalił. Sytuacja zmieniła się jak miałam jechać w góry, większe przerażenie u taty niż u mamy. Teraz oboje widzą ile sprawia mi to radości, boją się, ale akceptują. Chwalą się wszystkim, że sama sobie radzę ze wszystkim. Jak chodzę zła to sami mówią: idź i się przejedź. Największą radość mają moi siostrzeńcy, a szczególnie jeden, kolor roweru kupił taki, jak ciocia ma motocykl. Ciocia w przyszłości nauczy go co dobre ;).
Gdybyś miała nieograniczony bon na paliwo i portfel pełen kasy, nie zastanawiając się wsiadłabyś na motocykl i pojechała.
-Do Hiszpanii, bo tam sezon trwa cały czas.
Jedna impreza motocyklowa, która jest najbliższa Twojemu sercu i polecisz wszystkim.
-Szczerze, to nie byłam na wielu imprezach. Zdecydowanie wole wsiąść na motocykl i jeździć, bo przecież po to mamy motocykle. Pogadać z ludźmi można na przerwach. To co polecam to zdecydowanie targi motocyklowe. W tym roku byłam w Warszawie (a właściwie Nadarzynie) i we Wrocławiu. Z tych dwóch zdecydowanie polecam Warszawę, więcej wystawców. Lubię takie imprezy gdyż przede wszystkim możemy poznać ludzi, z którymi na covdzień byśmy się nie spotkali (mowa to u motovlogerach i innych bardziej lub mniej znanych ludzi z tego naszego motocyklowego świata). Dodatkowo możemy się przysiąść do maszyn i sprawdzić co nam najbardziej będzie pasować i jakie następne moto kupić.
Kilka słów do dziewczyn, które zastanawiają się nad tym by wsiąść na motocykl, ale się wahają.
-Dziewczyny, pamiętajcie, kobieta na motocyklu pociąga faceta.
A tak na serio, nie dajcie sobie wmówić, że same sobie nie poradzicie, że to typowo męskie zajęcie. Lubię ten moment, kiedy to ja wiem więcej od jakiegoś kolegi, który jeździ i to ja mu doradzam. Pamiętajmy, że w wielu sytuacjach poradzimy sobie same. Pamiętam, jak na początku problemem dla mnie było przestawić motocykl, kilka razy robił to za mnie kolega. Uważałam, że nie mam wystarczająco siły, aż przyszedł moment, że powiedziałam dość. Zaczęłam się uczyć sobie sama. Pierwsza gleba gdy jechałam sama, musiałam sama go podnieść. Potem jeździłam pierwszy raz z jednym kolegą, musiałam wycofać motocykl z dołka, automatycznie zsiadł z motocykla i chciał pomóc, bo przecież drobna kobieta sobie nie poradzi, a tu nastąpiło zaskoczenie.
Pamiętajcie, że warto spróbować, a jak już spróbujecie to nie będziecie chciały rezygnować.
Pozdrowienia dla tych, których spotkałam na swojej drodze i tych, których dopiero spotkam (tych z okolic zapraszam do wspólnego latania).
I pozdrawiam tych, którzy pomagali mi na samym początku - szczególnie dziękuję za pomoc w zakupie i nauce jazdy.
I szerokości, brak dziur na drogach i ciasnych zakrętów.
Oprac. Aleksandra Kotowska