wtorek, 21 lipiec 2015 19:30

Anita Seidel

Żużel istniał w moim życiu od zawsze. Serio!  Kiedy moja mama była w ciąży nie opuściła żadnego meczu żużlowego. Lata mijały, trochę podrosłam i zaczęłam spełniać największe marzenie mojego życia. Marzenie o tym, by poprowadzić motocykl żużlowy.O tym by się ścigać na torze.

Ale wtedy nie było jeszcze w naszym kraju żadnej kobiety, która trenowała by czarny sport. Trenera nie było łatwo namówić.  W końcu skapitulował, to było w 2011 roku. Do dziś pamiętam swój pierwszy trening no nowym torze. Nie obyło się bez przygód. Dwa pierwsze okrążenia były jak należy, a później spanikowałam: wyjechałam poza tor , nie chcąc już kończyć jazdy próbowałam wyjechać i wrócić , najechałam na górkę, dodałam więcej gazu , manetka się zacięła , motocykl upadł… a ja jak z armaty. Trzymetrowy fikołek do góry i upadek prosto na plecy. Całe szczęście nic nie złamałam. Niestety na tym się skończył się żużlowy sezon dla mnie, jako żużlowca. Ale się nie poddałam, następnego roku na wiosnę  ponownie wsiadłam na motocykl , tego też roku zostałam zaproszona na zawody amatorskie do Grudziądza . W lipcu  po raz pierwszy wsiadłam na motocykl o pojemności 500cc oraz pierwszy raz wzięłam udział w zawodach . Było to dla mnie duże wyzwanie, nie czułam się jeszcze na siłach, zaprezentować się tak, jakbym chciała. Bałam się prędkości. Okazało się, że nie jest najgorzej, zajęłam drugie miejsce. Po tych zawodach nie wróciłam już do motocykla o pojemności 125cc, zostałam przy mojej kochanej Jawie 500cc której do dnia dzisiejszego nie opuściłam i nie opuszczę .

Z każdym treningiem łamię swoją blokadę, która gdzieś tam wciąż jest . Pierwsze marzenie już spełniłam,  zaczęłam trenować  żużel .Kolejnym z moich celów było zdanie licencji żużlowej. Jednak patrząc, jak to wygląda w Polsce, na razie się nie spieszę. 

czwartek, 19 marzec 2015 21:38

Monika Jastrzębska

Warszawska córka mechanika...

Z motoryzacją związana od dziecka. Jako pierworodna mechanika zamiast bawić się lalkami siedziała z nim w warsztacie.
Jako 10latka umiała już prowadzić różne auta. Notorycznie podkradała tacie UZA'a i jeździła po wawerskich polach i łąkach. Pierwsze dwa koła to zielona motorynka Romet, którą otrzymała od taty w podstawówce. I wtedy już wiedziała że właśnie dwa koła będą jej pasją.

W jej nastoletnim życiu pojawiły się jeszcze skuter OSA czy Romet KOMAR.
Z biegiem lat rozwijała swoje umiejętności i marzenia.

czwartek, 19 luty 2015 18:03

Małgorzata Przybysławska


Motocykle są w moim życiu praktycznie od zawsze.

Jako bardzo małe dziecko jeździłam z rodzicami Rometem. W późniejszych latach obserwowałam starszego brata i jego kolegów którzy jeździli Uralami, Dnieprami, Junakami.  Pamiętam jak mając naście lat stawałam na ulicy słysząc ryk motocykla i czekałam aż przejedzie obok mnie. Już wtedy czułam to coś w środku. Wtedy jednak nawet do głowy nie przychodziło mi że mogłabym sama jeździć.

czwartek, 19 luty 2015 17:43

Dusia ?Angel? Biegajska

I was born for ride, ride for happiness.

Te słowa chyba najlepiej oddają co w mojej duszy "piszczy”. Mama mówi że już w brzuszku kiedy wykonywałam ruchy małą dłonią przypominały one „dodawanie gazu manetką”.

Rodowita Torunianka. Z wykształcenia hotelarz zarządzający personelem, w zawodzie jednak obecnie zarządzam produkcjami, w życiu zarządzam jednak sobą, domem oraz tym co wokół niego.

niedziela, 01 luty 2015 21:38

Dominika Bujak

   Z motoryzacją związana jestem od dziecka. Jednak były to czterokołowce; samochody jak również traktory. O motocyklach jedynie marzyłam. Gdy przeprowadziłam się do Torunia, postanowiłam spełnić swoje marzenie i spróbować swoich sił na jednośladzie. Pierwszy raz motocykl prowadziłam na kursie prawa jazdy dwa lata temu. Początkowo chciałam tylko posmakować jak to jest, lecz gdy tylko odpaliłam silnik i poczułam te niesamowite emocje wiedziałam, że będzie to moja nowa pasja!  Szybko uporałam się z kursem i już na wiosnę cieszyłam się ze swojego pierwszego motocykla- Kawasaki ER6. Korzystam z każdej okazji aby poczuć tę wolność i adrenalinę jaką daje każda przejażdżka.

niedziela, 01 luty 2015 21:28

Magda Orłowska

"Szczęśliwy człowiek, który posiada pasję...czyli moja namiętność do motocykli"

Kiedyś ktoś zapytał mnie po co mi ta pasja, skoro narażam swoje życie za każdym razem kiedy wyjeżdżam.
Odpowiedziałam... Czyni moje życie ciekawym i niepowtarzalnym, ale również pomaga uciec od codzienności od problemów. Wyzwala emocje i czyni mnie szczęśliwą, pozwala stać się prawdziwym sobą..

Kilka słów o mnie..
Pierwszorzędna gaduła, ja po prostu kocham rozmawiać ;) Nie potrafię usiedzieć w miejscu, roznosi mnie energia, wszędzie jest mnie pełno. Poczucie humoru nieraz uratowało mnie od totalnego blamażu.

Dlaczego motocykl?
Jako dziecko czas wolny spędzałam z tatą i dziadkiem w garażu. WSK, Komarek, Simson, Mz-ta to było to! Kiedy koleżanki umawiały się na randki, ja smarowałam łańcuchy i podawałam klucze.Przez wiele lat byłam "plecakiem", aż przyszedł czas na samodzielną jazdę. Były gorsze i lepsze sezony ale się nie poddałam! Dziś śmiało mogę powiedzieć, że motocykl i wszystko z nim związane to już mój styl życia.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.