Ten ostatni czynnik ważny był z punktu widzenia drifterów, którzy dali czadu pod halą targową. Ale tradycyjnie całe serce tunerskiej imprezy biło pod dachem hali. Tam zjechali fani tuningu nie tylko z naszego regionu, ale i dalszych zakątków. Jak zawsze wydarzeniu towarzyszył wyjątkowy klimat i nutka emocji. Uczestnicy bacznie podpatrywali prace swoich kolegów, a jury konkursowe skrupulatnie weryfikowało efekty. - Z wieloma oczestnikami znamy się juz od kilku lat- mówi Włodzimierz Piotrowski, organizator wydarzenia. Bardzo cieszy mnie to, że wracają do Bydgoszczy oraz że z roku na rok mogę śledzić ich postępy. A w niektórych przypadkach progres jest olbrzymi. Są to ludzie, którzy oddają temu całe serce, a efkty ich ciężkiej pracy możemy podziwiać na dorocznym święcie tuningu. Do tego zjechała na prawdę bardzo ciekawa ekipa, fajni ludzie.
Uzannia nie kryli też odwiedzający STS Tuning Show. - Jestem pierwszy raz, choć o imprezie słyszałam wielokrotnie, by jestem bydgoszczanką. Szczrze mówiąc oczekiwałam czegoś innego. Myślałam, że będą to "wypasione" fury, a tu często wystawiane są samochody stare, uważane za nieciekawe. Z każdą chwilą dostrzegam pasje i wiele wysiłku, by zrobić z nich coś ciekawego. Widać, że to ludzie którzy nie biją sie na zasobność portfela, a umiejętności i gust. Z tym jest różnie, niektóre realizacje bardzo mi się podobają, innych w ogóle nie rozumiem- mówi Katarzyna Komorowska. - Mi bardzo przypadły do gustu klasyki. Bardzo ciekawe okazy i choć część z nich gdzieś już widziałem, tu można się przyjżeć z bliska. Zaraz idziemy pod halę, bo syn wyciąga nas na drift. On nie lubi takiego zwiedzania- śmieje się Marek Komorowski.
Do Bydgoszczy na pewno wrócimy za rok. Tymczasem zosatwiamy Was z naszą fotorelacją i czekamy na wrażenia.
Żaneta Lipińska-Patalon