To wielki prestiż i wyróżnienie, z drugiej strony konkurencja jest mobilizująca. Co w takim razie mobilizuje Karolinę Pilarczyk, polską, licencjonowaną drifterkę?
- Plany i miłość do tego sportu J A plany są bardzo ambitne – Driftingowe Mistrzostwa Polski, Queen of Europe, King of Europe, pokazy za granicą… Mogłabym tak jeszcze długo, ale wszystkiego nie chcę jeszcze zdradzać.
Zdarza się, że zwracają się do ciebie dziewczyny, które chciałyby driftować?
- Bardzo często! Co mnie cieszy J mam nadzieję, że uda się tym dziewczynom zrealizować plany. Zawsze chętnie służę pomocą ;-)
Tylko gdzie one są?
-No właśnie.. rozmawiam z wieloma dziewczynami, ale niestety nie widać ich na torze.. Żeby zacząć przygodę z driftem to nie trzeba wiele. Trzeba jednak kupić auto, zapewnić sobie dużo opon i logistykę. Wiele kobiet chciałoby przeskoczyć ten moment – najlepiej żeby ktoś dał auto i zawiózł na zawody. Niestety tak to nie działa.
Zaczynałaś bardzo wcześnie. Tak to jest z każdą karierą sportową. Nie ma wielkiego boom i mamy kolejną gwiazdę. Lata treningów, wyrzeczeń, cierpliwości, samozaparcia… Warto?
- Zdecydowanie! Oczywiście nie zawsze było kolorowo i jeszcze wiele pracy przede mną. Za mną jest wiele lat wyrzeczeń, nerwów i dziur finansowych. Nie pochodzę z rodziny z tradycjami motoryzacyjnymi, więc wszystko musiałam zdobyć sama. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: czy warto? Jednak zawsze jak wsiadałam do auta odpowiedź była dla mnie jasna: zdecydowanie warto!
To oczywiście było pytanie retoryczne. Obserwując twoją karierę na przestrzeni ostatnich lat, można powiedzieć jedno: dzieje się!
- Bardzo dziękuję J i będzie się działo jeszcze więcej! Mam teraz wspaniały zespół, a przede wszystkim Managera i Partnera: Mariusza Dziurleja, który zajmuje się tym przedsięwzięciem. Bo tak to wygląda: logistyka na zawody, budowanie i projekt auta, promocja, media – teraz to jest już praca na pełny etat. Bardzo nam jednak zależy by firmy, które nam zaufały, były zadowolone ze współpracy.
Stosowne zapytanie u progu nowego sezonu to plany. Czy Karolina Pilarczyk zaskoczy swoich fanów w nowym roku? Liczę na uchylenie rąbka tajemnicy…
- Mam taką nadzieję! Na pewno zaskoczyłam już ogłoszeniem, że zmieniam auto. Od początku mojej przygody z driftem, jeździłam BMW E36. Teraz przesiadam się do kultowego Nissana 200sx. Sama jestem ciekawa co przyniesie ta zmiana ;) w tym roku będziemy jeździć w niezwykłych miejscach, ale więcej szczegółów na razie nie zdradzę.
W momencie kiedy jednym z najważniejszych tematów jest nowe prawo jazdy, nie mogę zapytać o twoje doświadczenia w tej materii. Jak wspominasz swoją przygodę z kursem, egzaminem?
- Jako ulgę! Jeździłam już wcześniej samochodem i nie mogłam się doczekać aż będę miała odpowiednie uprawnienia by móc jeździć po drodze. Sam egzamin to kwestia szczęścia na kogo się trafiło. Zdałam za drugim razem pomimo, że moje umiejętności i wiedza niczym się nie różniły.
A co uważasz o zmianach? Myślisz, że tak restrykcyjne zasady wpłyną na jakość nauczania i umiejętności młodych kierowców?
-Nie. Uważam, że powinno się więcej uwagi skupić na praktyce i nauczeniu kierowców kontroli w trudnych warunkach niż „dowalaniu” większej ilości pytań. Nie wiem co przez to chcą osiągnąć. Może nie znam i nie rozumiem wszystkich szczegółów, ale już do tej pory nie widziałam relacji pomiędzy np podchwytliwym pytaniem teoretycznym a umiejętnościami i znajomością przepisów kierowcy. Bo przecież takie te egzaminy były – nie sprawdzały wiedzy tylko sprawdzały umiejętność czytania ze zrozumieniem stosując zapisy „może”, „powinien”, „musi”...
Wracając do driftu. Ale zatrzymując się przy początkujących kierowcach. W dzisiejszych czasach wielu młodych ludzi uczy się np. na filmikach z Internetu. Czasem chciałoby się zastrzec konieczność zamieszczenia klauzuli: nie róbcie tego w domu!
- Tak.. niestety Tokyo Drift i filmiki na youtube pobudzają fantazję. Wielu osobom wydaje się, że to nic trudnego. W końcu, który z młodych mężczyzn nie zaciągnął ręcznego by wprowadzić auto w poślizg. Jest jednak znaczna różnica pomiędzy zaciągnięciem ręcznego na zakręcie a poprowadzeniu auta w poślizgu by jechał taką linią jaką chcemy.
Jak zatem zabrać się do nauki driftu?
- Przyjść do akademii driftu J tam wypożyczyć auto i pod okiem specjalistów zobaczyć na czym to polega. Jeżeli się spodoba, można wtedy kupić lub zbudować auto do driftu i kontynuować swoją przygodę.
A jak już zaczniemy swoją przygodę z driftem, to po chwili pojawi się pytanie o sprzęt. Jakieś wskazówki dotyczące odpowiedniego auta?
- Uważam, że na początku nie powinno się inwestować w super maszynę. Początek to nauka i trzeba dobrać takie auto by nie było go szkoda. Oczywiście musi być to auto tylno napędowe np. BMW E30 albo Nissan 200sx s13 – taki samochód, już przygotowany do driftu, można kupić za kilka tysięcy, a zabawa jest rewelacyjna ;-)
Na początku naszej rozmowy zaznaczyłam, że jesteś jedyną drifterką w Polsce, posiadasz licencje, robisz to zawodowo. Siłą rzeczy, jesteś „rodzynkiem” w świecie potencjalnie zastrzeżonym dla mężczyzn. Jak cię odbierają? Czujesz się bardziej jak facet, czy jesteś traktowana jak prawdziwa księżniczka?
- Nie. Wręcz przeciwnie. Ani jak facet, ani jak księżniczka. Nie mam żadnych przywilejów, a jednocześnie czuję się bardziej obserwowana i krytykowana . Ja się tym staram nie przejmować, bo dla mnie najważniejsze jest bym mogła jeździć a drifting jest dla mnie fantastyczną zabawą. Bardzo ciepło zostałam przyjęta za granicą i to faktycznie mnie niesamowicie motywuje do działania i rozwoju.
I na koniec koncert życzeń. O czym marzy Karolina Pilarczyk?
- O tym by móc driftować bez ciągłego kombinowania skąd wziąć pieniądze na części, paliwo, opony, lawety. O tym by móc mieć gdzie driftować – duży, piękny plac, na który może przyjechać każdy kto chce poćwiczyć , nie płacąc za to furmanki pieniędzy. O tym żeby mieć auta w różnych miejscach na świecie, by móc tam driftować.. Jak widzisz – jest do czego dążyć!