Na starcie zapowiedziało się ponad sto czterdzieści ekip z całego kraju. Ale sama wyprawa to finał wielkich przygotowań, które trzeba poczynić, zanim Dużym Fiatem można wyjechać w tak daleką trasę. Dlatego para śmiałków z Torunia przygotowania , głównie samochodu, rozpoczęła już kilka miesięcy temu. - O rety! Zanim doszliśmy do punktu przygotowań, w którym jesteśmy teraz komplikacji było całe mnóstwo. Zaczęło się od naprawy silnika, podczas której okazało się, że nadwozie wymaga dosyć poważnej ingerencji blacharskiej. Okazało się, że przygotowanie samego samochodu będzie kosztowało znacznie więcej, a ostatnim problemem okazała się ilość bagaży i zaczynam zastanawiać się nad przeróbką Fiata na jakąś ciężarówkę, bo mamy tyle rzeczy, że to niewyobrażalne…a poza tym wszystko w porządku- śmieje się Andrzej.
Ale w skrzynce z narzędziami zbyt wielu części nie ma. Samochód został poddany dokładnemu serwisowi, choć wiadomo, zawsze coś wydarzyć się może. – Emocje zaczynają rosnąć, tyle miesięcy przygotowań, a oczywiście w ostatniej chwili wychodzi jeszcze wiele niedociągnięć. Teraz pozostaje nam wierzyć, że bez problemów dotrzemy do celu- dodaje.
Start „Złombolu” odbędzie się w sobotę rano w Katowicach. Oczywiście uczestnicy nie będą jechać w kolumnie, łączą się w grupki po kilka samochodów, tak by jazda była przyjemnością. Spotkają się na miejscu. Idea całego przedsięwzięcia jest ściśle określona. Nie można jechać autem młodszym niż rocznik 1991. Dlatego na mecie meldują się Duże Fiaty, Syreny, Polonezy, Skody, Zastawy, czy Maluchy.
Andrzej uczestniczył już jednej edycji „Złombolu”, Ewelina jedzie po raz pierwszy, ale na warunki narzekać nie będzie. Sama jest posiadaczką Dużego Fiata. – Trochę szkoda, że nie jadę swoim samochodem, ale taka trasa to duże obciążenie dla auta. Biorąc pod uwagę, że nie jest on odpowiednio przygotowany do takiej wyprawy, byłoby to duże ryzyko. Ale na pewno za kierownicą będziemy się zmieniać. No i śmiejemy się, że jest rezerwa, gdyby Fiat Andrzeja w ostatniej chwili odmówił posłuszeństwa, przepakujemy się w mojego. Ale zostawmy czarne scenariusze, teraz żyjemy myślą o przygodzie, niezapomnianych wrażeniach i nieprzespanych nocach- mówi Ewelina.
Rządze przygód widać już w planowaniu wyprawy. Pierwotnie trasa miała prowadzić przez Szwecję, licząc łącznie siedem i pół tysiąca kilometrów, a finalnie decyzja padła na przejazd przez Norwegię i słynne trasy, takie jak Droga Atlantycka, czy Stopnie Trolowe. Łącznie pięćset kilometrów więcej, ale podobno widoki nie do opisania.
Jeszcze nie wiadomo ile pieniędzy uda się zebrać na domy dziecka, ale na pewno jest to już ponad sto czterdzieści tysięcy. Każda ze startujących epik miała za zadanie znaleźć darczyńców za co najmniej tysiąc złotych. Naklejki firm i osób, które wsparły w ten sposób akcję pojadą na samochodach do Norwegii. Toruńska ekipa kwotę zebrała bez problemu, a nawet udało się uzbierać lekką nadwyżkę. Teraz wystarczy im życzyć powodzenia, by bez problemów rajd udało się przemierzyć.