Adriatycka magistrala od dawna była obiektem moich westchnień. Trasa przebiegała spokojnie, Słowację pokonana bez problemu, przejeżdżając przez Węgry zastała mnie burza. Mimo upałów, zabrane podpinki i przeciwdeszczowe kombinezony były jak znalazł. Pierwszym punktem trasy była wyspa Krk. Sam przejazd przez most i wjazd na nią - było to nie lada wyzwanie. Podmuchy wiatru były tak silne, że ciężko było utrzymać kierownicę, i mimo, że kusiło by spoglądać za barierki i podziwiać widoki, bezpieczniej było położyć się na motocyklu i przejechać ten fragment bez większych przeszkód.
Zatrzymaliśmy się w miejscowości Baška. Kąpiel w chłodnym morzu - była jak zbawienie po dziesięciu godzinach upalnej jazdy. Na miejscu trafiliśmyna grupę motocyklistów z tamtych stron, porozmawialiśmy, dostałam upominki z logiem ich motocyklowego klubu. Niesamowite jak ludzi z różnych miejsc na świecie ciągnie do siebie ta sama pasja.
Kolejnymi punktem wyprawy była góra Świętego Jerzego. Wyjechaliśmy tam z samego rana by nie narażać się na ostre słońce. Byliśmy na szczycie pierwsi tego dnia. Tuż za nami wjechały cztery samochody, z czego (co zabawne) trzy na polskich blachach. Tak to fakt, nas Polaków jest wszędzie pełno, i bardzo dobrze - miło było porozmawiać z bratnią duszą na obczyźnie. Zjeżdżając ze Sveti natknęłam się na stado dzikich koni, naprawdę trzeba na nie uważać, to ich teren i poruszają się jak chcą.
W kolejnych dniach zjeżdżaliśmy w dół magistrali, kolejno przez Zadar, Szybenik, Split, Makarską i Dubrownik. Moim głównym celem było Kupari. Widok tego zniszczonego miasta naprawdę zapiera dech w piersiach. Zrujnowane ekskluzywne hotele, ślady po kulach armatnich. To co nie zostało rozgrabione i wywiezione, leży tam do tej pory - stare meble, elementy instalacji elektrycznej. Budynki grożą zawaleniem, ale nie odstrasza to turystów.
Ta wspaniała wyprawa mogłaby jeszcze trwać, aczkolwiek nadchodzący burzowy front zmusił mnie do szybkiego powrotu. Z Kupari do Krakowa - ponad 1400 kilometrów bez dłuższych postojów - jedynie na jedzenie, tankowanie i smarowanie łańcucha. Gdy minęłam Polską granicę zaczął padać deszcz, kolejne kilka dni też było deszczowe. Więc może i była to szalona decyzja, lecz jak się później okazało - bardzo słuszna. Wróciłam do domu ledwo żywa, ale nigdy nie byłam tak szczęśliwa i spełniona.
Zastanawiasz się jaki może być Twój kolejny cel? Chorwacja ma jedne z piękniejszych tras w Europie!
Dagmara Cerek