Jak zaczęła się Twoja historia na dwóch kółkach?
-W dużym skrócie: od miłości - do motocykli i do mężczyzny :). Zakochałam się w ciul w motocykliście, a że bycie "plecaczkiem" (przy całej atrakcyjności owego statusu..:)) przestało być równie atrakcyjne jak prowadzenie, zatem zrobiłam prawo jazdy, zakupiłam motocykl, no i o
Twoja największa motocyklowa przygoda.
-Zeszło wakacyjny samotny tour po Mazurach i Podlasiu. Ilość poznanych miejsc – zapierających dech, ludzi niezwykłych, no i ciągły dreszcz czy dotrę bezawaryjnie do celu… toć to Harley…
Na pewno tam jeszcze wrócę, a największą przygodę motocyklową, jestem pewna, że mam ciągle przede sobą.
Co daje Ci ta pasja?
-Wiem, nie zaskoczę oryginalnością, ale daje ona niewiarygodne wręcz poczucie wolności. Daje oddech i wrażenie, że jest tylko ten moment. Wszelkie myśli, które kołaczą się po głowie magicznie wręcz zagłusza melodia silnika, a mijane obrazy świata, przyrody i jej zapach wpadający pod kask… wyłączają całą natrętną resztę.
Jak na nią reagują Twoi bliscy i znajomi?
-Bliscy oczywiście najczęściej martwią się o moje bezpieczeństwo – moja mama niezmiennie, od lat, kiedy tylko słyszy, że idę po motocykl, niby lekko, od niechcenia rzuca ten sam pomysł: a może Ty byś go sprzedała..? A co do znajomej reszty świata, no to części to imponuje, bo kobieta na motocyklu i to jeszcze Harleyu albo sami zawsze chcieli jeździć, no ale: rodzina, dzieci, kredyt na Opla kombi... Oczywiście spotkałam i takich, których to przeraża, u innych budzi uprzedzenia… noo, ale nie każdy musi być fanem skórzanej odzieży…
Gdybyś miała nieograniczony bon na paliwo i portfel pełen kasy, nie zastanawiając się wsiadłabyś na motocykl i pojechała…
-Na pewno zaczęłabym od Skandynawii, a konkretnie Norwegii. Byłam tam na występach z Limem i absolutnie zakochałam się w tym miejscu. Nie jestem być może najaktywniejszym globtroterem ever, ale kraina fiordów jest bez sprzecznie najpiękniejszym miejscem w jakim byłam. Ponad to szosy norweskie i kultura ruchu drogowego wydają się wspólnie tworzyć raj dla motocyklisty.
Jedna impreza motocyklowa, która jest najbliższa Twojemu sercu i polecisz wszystkim
-Niestety charakter mego zawodu mnie trochę z weekendów wyłącza, więc niewiele imprez motocyklowych dotychczas odwiedziłam… Bardzo dobrze, po za łódzkimi moto bazarami, wspominam sierpniowe zloty w Ustce, a i Niechorze szczerze polecam, no i wierzę, że po nadchodzącym sezonie szerszym doświadczeniem się będę mogła podzielić.
Kilka słów do dziewczyn, które zastanawiają się nad tym by wsiąść na motocykl, ale się wahają
-Babeczki Wy moje! Tu nie ma nad czym kminić tylko do dzieła się brać! Jeżeli tylko odrobina chęci to zapisujcie się na kurs, róbcie papiery – to wcale nie jest aż takie trudne, a wybór lekkich, wcale niedrogich, a prezentujących się genialnie motocykli bardzo szeroki. Noo i to, co na trasie czeka… Przecież jeżeli bakcyla nie złapiecie, maszynę zawsze sprzedać można, a pewna jestem, że rzeczywiście już po pierwszym sezonie o sprzedaży pomyślicie – żeby móc następny, o większej mocy zakupić!
Z sił całych pozdrawiam autorów mego motocykla, warsztat „Bastard Motorcycles” w Pruszczu Gdańskim – najzdolniejszą, a i absolutnie ulubioną przeze mnie ekipę w kraju! No i oczywiście wysokie wzniesienie dłoni dla wszystkich motocyklistek! Szerokości dziewuchy!
Oprac. Lena Opala