Oceń ten artykuł
(3 głosów)
czwartek, 03 styczeń 2019 08:48

Speed Ladies! Różowa gwardia na dwóch kołach

Pasja to pewien proces. Nie pojawia się nagle i nie zostaje na zawsze. To coś, co kiełkuje, co przyjmuje różne formy. Trzeba ją odpowiednio pielęgnować i podsycać. W końcu trzeba mieć kompanów, którzy pójdą z Tobą przez życie z tym samym pomysłem. Albo kompanki.


Kiedy w sklepie motocyklowym słyszę, że ciężko od ręki o XS z podwójnym DD, bo dziewczyny nie jeżdżą na tory. Że największą popularnością wśród pań cieszą się te najtańsze i najlepiej z kwiatami. Że damski kombinezon jednoczęściowy to na zamówienie, bo niszowa sprawa. Wtedy zastanawiam się, czy żyjemy na jednej planecie. Listę na nasz babski wyjazd w czerwcu musieliśmy zamknąć już w grudniu zeszłego roku. Przekraczając setkę motocyklistek. To przecież tylko wyjazd “paru” znajomych. Hasło, zrzutka, mobilizacja. No niby już po raz ósmy… Kiedy policzyłam ile dziewczyn wjechało z nami na tory w zeszłym roku (2017), to też wstydu nie ma. Kartodrom Bydgoszcz, Słomczyn, Tor Poznań. Ponad dwieście dziewczyn. W 2018 roku rzuciłyśmy się na jeszcze głębszą wodę i Slovakia Ring. Kiedy powstawało “Speed Ladies” i ktoś, by mi powiedział, że będę jeździć motocyklem na tor… a może to nazwa zobowiązuje. Samospełniająca się przepowiednia? Hmmm

Demony prędkości

Może czas odczarować, więc nazwę. Ile jest “speed-u” w tym “speedzie”. Rzecz ciężko policzalna. ”Speed Ladies” to hasło. Bez etykietek i podtekstów. Społeczność kobiet na motocyklach. Głównie, bo interesuje nas również motoryzacja szerzej pojęta. Przekrój? Od sportowych litrów po cruisery i nakedy. I to jest piękne. Niby wszystkie kochamy to samo, a każda poniekąd lubi co innego. Jest o czym rozmawiać. A u nas nie ma tabu. Nie ma patrzenia z góry i wytykania niewiedzy czy braków. Na tym polega chyba fenomen “Speed Ladies”. W naszym gronie wszystkie czujemy się równe, nie boimy się pytać, bo ktoś powie: “o blondynka, nie wie jak sprawdzić powietrze w kołach”. Zatem bardziej skupiłabym się na “ladies”, niż na “speed”. A kobiety i to w takiej grupie to wielka energia. Przekrój nie tylko motocykli, ale i osobowości. Przekrój planów, pomysłów, marzeń. Które później nierzadko razem się realizuje.

Jedna idea, wiele możliwości
To wszystko co się wydarzyło stało się przypadkiem. Podobno nie ma przypadków (śmiech). W każdym bądź razie nigdy nie planowałam, że “Speed Ladies” ożyje. Miał to być sobie portal, miejsce gdzie będzie można wrzucać ciekawe materiały. Takie które i tak były realizowane, a umierały. Prowadziłam w lokalnej stacji radiowej program motoryzacyjny, pracowałam w gazecie, w której również motoryzacji było sporo. Bywałam na ciekawych wydarzeniach, premierach, spotykałam fantastycznych ludzi, no a w tym wiele fantastycznych kobiet… Ewę Pieniakowską poznałam na Stunt Grand Prix w Bydgoszczy, Karolinę Pilarczyk na zlocie BMW w Toruniu. Pewnego razu zrobiłam wywiad z Kingą Busz, instruktorką nauki jazdy. I to był moment zwrotny. Stwierdziliśmy, że mamy tyle ciekawych rzeczy do przekazania, że potrzeba dać kobietom trochę wsparcia, trochę mocy, trochę przysłowiowego “kopa w dupę” i je pokazywać i wyciągać i dać ten wabik. I tak się zaczęła przygoda. Ciekawe historie już nie przepadały w eterze, a zaczęły zarażać. Wiedza techniczna zaczęła inspirować dziewczyny do rozmowy, do tego żeby razem się podszkolić. Żeby razem wyjechać i się spotkać. Po kilku miesiącach padło hasło pierwszego wyjazdu weekendowego. Było nas chyba czternaście. A potem już tylko lawina z roku na rok coraz więcej. To pokazało, jakie są potrzeby. To również ukształtowało ideę i misję “Speed Ladies”. Stałysmy się buforem dla promocji kobiet. Ogniwem scalającym inicjatywy i pokazujące, jak ciekawe rzeczy robią w naszym kraju kobiety oscylujące wokół szeroko pojętej motoryzacji. Myślę, że naszym sukcesem samym w sobie jest podejście. Brak patrzenia z zazdrością na to co robią inne dziewczyny, nie konkurowanie między inicjatywami- celowo ujęłam te dwie cechy, można by powiedzieć, że tak typowe dla kobiet. “Speed Ladies” stało się po prostu platformą promującą ciekawe inicjatywy.

Kobiety na tory
Te kilka lat wspólnej pracy, zabawy, wymiany doświadczeń, wprowadziło wszystko na właściwe tory. Ukształtowało nasze “Speed Ladies” jako fajną, przenikającą się całość. Coś co staje się mobilizacją. Tak, jak w momencie kiedy powstał pomysł “Speed Ladies” nie pomyślałabym, że pojadę kiedyś na tor… tak myślało pewnie większość z nas. Dziś spotykamy się na torach systematycznie i jest to dla mnie wielkim sukcesem. Bo u nas nie chodzi o to, żeby mierzyć się z czasami i rywalizować. Chodź mamy również dziewczyny ze sportowym zacięciem, które pewnie objechałyby niejednego kolegę na torze. Nam chodzi o to, by przełamywać stereotypy, by pokazywać że nie przytarte kolano jest wyznacznikiem dobrej jazdy, że dla motocykla drogowego również znajdzie się miejsce na torze. A każdy na nim zrobiony kilometr to zwiększenie doświadczenia na dwóch kółkach, to nasze poczucie pewności i bezpieczeństwo. Robimy to dla siebie. Bez presji i oglądania się na innych.

Z każdym okrążeniem jedziemy szybciej, z każdym rokiem działamy prężniej, z każdym dniem wierzymy, że kobiet na motocyklach będzie przybywać. Nie bójcie się realizować swoich pasji! My nieustannie będziemy Was do tego przekonywać.

Żaneta Lipińska-Patalon

Tekst można było przeczytać w numerze 5/2018 Świata Motocykli, w którym znajdziecie nas co miesiąc

 

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.