Rozmawia Monika Ruda Jastrzębska
Monika, ścigasz się w różnych dyscyplinach, głównie z mężczyznami, na Twoim koncie liczne tytuły mistrzowskie. Jak to się u Ciebie zaczęło i skąd pseudonim "Katanka"?
-W tym roku co prawda mam przerwę od ścigania, postawiłam na pełną opiekę nad naszymi podopiecznymi, ale tęsknię i mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się wszystko tak zorganizować abym mogła znowu wrócić do rywalizacji, choćby w Pucharze Polski Pit Bike. Kiedy zaczynałam karierę i ścigałam się na dużych motocyklach nie było w tym świecie kobiet, w późniejszym czasie zdarzało się spotkać inną kobietę na torze ale nadal było nas zbyt mało abyśmy miały własną klasę w Polsce. Udało mi się natomiast wystartować we Włoszech i w Hiszpanii, gdzie rywalizowałam głównie z kobietami.
Od dziecka ciągnęło mnie to ekstremalnych rzeczy, zamiast lalek miałam samochodziki. Uwielbiałam wszystko co jeździ i ma silnik. Silnik to było dla mnie coś niesamowitego, na tyle, że w simsonie dziadka rozebrałam całe serducho, bo coś mi nie do końca grało. Dziadek groził mi tylko i wsciekał się, że zepsułam mu motorynkę, ale na szczęście udało mi się go poskładać i naprawić przy okazji. Będąc nastolatką udało mi się w konspiracji z tatą, a w tajemnicy przed mamą, kupić pierwszy skuter, był to model Katana, stąd też wziął się mój pseudonim. Potem były kolejne motocykle, jednak małej pojemności, jednak zawsze marzył mi się litr! Nie dawałam rodzicom żyć, nie było innego tematu dla mnie, aby przekonać ich do zmiany motocykla na większy, dużo większy. Wybraliśmy się w końcu do jednego z krakowskich salonów motocyklowych. Właściciel widział, że rodzice, a szczególnie mama chcą mnie odciągnąć od tego pomysłu. Zaproponował więc alternatywę, wyścigi na dużym torze na małych pojemnościach -125ccm, tak też zaczęła się moja przygoda jako zawodniczki.
Magda, Ciebie też nie jest łatwo dogonić na torze. Skąd pomysł na pasje akurat do dwóch kółek?
-U mnie pasja narodziła się kiedy miałam 13 lat, w tedy to mój starszy brat zachorował na punkcie motocykli. Miał w tedy 16 lat i kartę motorowerową oraz swój pierwszy motocykl Hondę NSR 125. Jak to młodsza siostra, musiałam spróbować tego samego co brat. Z tatą jeździliśmy na mało uczęszczane leśne dróżki i uczył mnie obsługi motocykla. Siadał z tyłu, a że tata ma długie nogi to byłam pewna, że w razie wywrotki czy paciaka nas utrzyma, więc czułam się bezpiecznie. Tak więc tata na plecaku mówił mi co mam robić aby ruszyć, a potem zmieniać biegi, zatrzymywać się itd. Kiedy już byłam w miarę pewna, że coś tam potrafię, podkradałam bratu NSRkę z garażu, kiedy ten był w szkole,a rodzice w pracy i sama jeździłam w to samo miejsce gdzie się uczyłam, z małą różnicą, że musiałam tam dojechać główną drogą haha. Na szczęście mieszkaliśmy w małej miejscowości, gdzie nie było dużego ruchu na drogach. Niestety (dla mnie) po dwóch latach brat zmienił motocykl na Yamahę R1, już miałam za duży respekt do tego motocykla, abym odważyła się na podkradanie go. Musiałam cierpliwie czekać do 18-tki. Zrobiłam jak najszybciej mogłam prawko, które szczęśliwie zdałam za pierwszym razem, już w tedy czekał na mnie pierwszy motocykl po tacie, bo tata w międzyczasie tez złapał bakcyla. Był to piękny Suzuki Intruder 750 z tego roku co ja :). Piękny, lecz czułam, że chopper nie do końca mnie kreci. Po dwóch latach udało mi się kupić nakeda, Suzuki GSR 600, którego mam do teraz i do którego mam duży sentyment, to na nim zaczęłam bardziej świadomie jeździć i nabijać tysiące kilometrów.
Często słyszymy w towarzystwie "Katanka czuje motocykl" czy modły "najlepiej kiedy leje" - co to oznacza?
Magda: -Tak, Katanka czuje motocykl i to powie każdy, kto widział ją w czasie jazdy, czy to po drodze, czy na torze podczas wyścigu. Ja osobiście nazywam jazdę Moniki tańcem, jest to niesamowity spektakl, który tworzy wraz z maszyną. Zdecydowanie jest to wynik faktu, że Monika od urodzenia jest osobą niesłyszącą. Ma wyczulone inne zmysły. Czuje wibracje, wie jak pracuje silnik, czy inne podzespoły, wyczuwa także przyczepność inaczej niż osoby słyszące. Monika sama tez naprawia motocykle i często widzę jak przykłada dłoń w poszczególne miejsca, aby wyczuć czy drgania są takie jak powinny. Jest tez taka zabawna anegdotka z czasów kiedy to Monika się ścigała na dużych pojemnościach i dostała na trening przygotowany motocykl. Mechanik był pewien, że oddał jej maszynę perfekcyjnie zrobioną i ustawioną. Po kilku okrążeniach Monika zjechała i mówiła, że coś jest nie tak, upierała się, że wyczuwa na kierownicy, że przód nie pracuje jak powinien. Mechanik wszystko posprawdzał, powiedział, że wszystko gra i wypuścili Monikę na kolejne okrążenia, za moment znowu zjechała i mówi, że coś ewidentnie jest nie tak jak powinno...Po jakimś czasie mechanik przyznał rację, okazało się, że była delikatnie, wręcz minimalnie krzywa felga przedniego koła.
Co do jazdy w deszczu to właśnie to wyczucie jakie posiada Monika pozwala jej na szybszą i bardziej agresywną jazdę, ale tylko na torze. Kiedy choć troszkę pokropi Katanka nie wyjeżdża na drogę motocyklem. Czuje się niepewnie i zawsze powtarza, że jest to zbyt niebezpieczne. Natomiast mokre wyścigi uwielbia, zawsze kręciła jedne z najlepszych jak i najlepsze czasy na mokrej nawierzchni, nie bała się też rywalizacji i wyprzedzania, wyczuwała także jak późno może dohamować przed wejściem w zakręt, kiedy to wielu zawodników zwalniało ostrożnie dużo wcześniej. To jej dawało dużą przewagę.
Dziewczyny, prowadzicie wspólnie szkółkę Katanka Young Team i trenujecie przyszłych mistrzów. Skąd pomysł i czy zawsze wszystko zgodnie ustalacie, bo w końcu mam przed sobą dwie mocne osobowości.
Magda: -Dwie mocne osobowości, mówisz... To tego wrócę za moment.
Szkółkę dla dzieciaków otworzyłyśmy w 2017 roku, kiedy to znajomy Moniki otwierał sklep z pitbike’ami w Krakowie i podrzucił nam ten pomysł. Stwierdziłyśmy, że warto spróbować, przecież zawsze można zrezygnować jakby coś poszło nie tak. Jednak był to strzał w 10! Z roku na rok przybywa dzieciaków. Często słyszymy od rodziców i same często mamy w głowie myśl “jakby to było jakbym sama miała taką okazję uczyć się jazdy na motocyklu od najmłodszych lat?”, dajmy teraz szansę tym, którzy mają taką możliwość i jeśli tylko chcą się od nas uczyć i są zadowoleni z tych szkoleń to trzeba to kontynuować. Do tego zaczęliśmy w sumie już w pierwszym sezonie startować w zawodach, widzimy, że naszym dzieciakom to na prawdę dobrze wychodzi, są na tyle dobrze przygotowane, że mogą startować z zawodnikami z całego kraju jak równy z równym. To nas tylko napędza do dalszej pracy i rozwoju. Aczkolwiek nie jest naszym jedynym celem tworzenie świetnych zawodników. Są dzieciaki, dla których jest to pasja i wystarczy im sama jazda, treningi i nauka, nie ciągnie ich do ścigania.
W ich przypadku mamy nadzieję, że będą dobrze przygotowane do tego aby być bezpiecznymi kierowcami w przyszłości.
Co do planowania i dogadywania się w różnych kwestiach związanych ze szkoleniami i treningami, czuję duży respekt do wiedzy Moniki i większość rzeczy opiera się na jej doświadczeniu. Sama się od niej uczę już piąty rok i gdyby nie ona nadal byłabym mistrzynią prostych . Aczkolwiek z drugiej strony Monika już też wiele razy przekonała się, że wiem już na tyle dużo, że bierze pod uwagę moje pomysły i nie raz są wcielane w życie. Jednak faktem jest, że jesteśmy dwoma charakternymi babami i są czasami zgrzyty, ale dzięki temu wykluwają się często fajne nowe pomysły. Ogólnie to od początku wiedziałyśmy, że to ona jest “motocyklowym guru” i dla nie jest to całkowicie naturalne, a ja częściej ogarniam sprawy organizacyjne.
Monika: Nie prawda! Wiem, że jakby Madzia była sama podczas treningu to świetnie dałaby sobie radę ze wszystkim. Mam do niej pełne zaufanie i często zgadzam się z jej pomysłami i przemyśleniami. Jest także świetnym obserwatorem i potrafi wyłapać bardzo wiele technicznych rzeczy, które trzeba poprawić. Widzę też jak bardzo liczy się z moim zdaniem i czuję jak bardzo ufa moim wskazówkom. Choćby kiedy sama uczy się czegoś nowego, zawsze pyta mnie o najdrobniejsze szczegóły, co i jak powinna zrobić aby się udało.
Szkolicie nie tylko młodzież i dzieci na PitBike, nauczacie również dorosłych bezpiecznej jazdy. Jakich porad udzielicie tym, którzy chcą zacząć przygodę z motocyklem?
Monika: -Najważniejsze jest mierzyć siły na zamiary. Cieszę się, że w Polsce wprowadzono ograniczenia pojemności względem wieku. Największym błędem jest, kiedy świeży kierowca kupuje litrowego ścigacza i zaczyna świrować, popisywać się przed kumplami, a tak na prawdę nie posiada doświadczenia, które pomogłoby mu opanować taką maszynę w każdych warunkach. Lepiej z biegiem czasu, a szczególnie przejechanych kilometrów, stopniowo zmieniać pojemność na większą, jeśli aktualna już komuś nie wystarcza.
Magda:- Z technicznych rzeczy, Monika zawsze powtarza, że według niej najważniejszą cechą dobrego motocyklisty jest umiejętność hamowania. Zgadzam się z tym w zupełności. Natomiast mówiąc ogólnie, myślę, że nauki jazdy oraz egzamin na prawo jazdy w Polsce są mocno ograniczone do minimum. Rzadko kiedy słyszy się, że instruktor wychodzi z nauką poza ramy, które są potrzebne jedynie na egzaminie. Póki to się nie zmieni myślę, że ważną kwestią są szkolenia z doskonalenia techniki jazdy, które są coraz bardziej popularne i jest wiele szkół prowadzących takie kursy. Osobiście polecam każdemu świeżakowi uczestnictwo w takim szkoleniu, a potem wprowadzanie w życie tego czego się nauczył i zbieranie doświadczenia w postaci kolejnych przejechanych kilometrów.
Jesteśmy po pierwszych w historii Mistrzostwach Polski PitBike SM, za nami Puchar Polski PitBike SM. Wasi podopieczni zgarniają puchary i miejsca na podium. Dumne?
Magda: -Jesteśmy niesamowicie dumne, minęło już trochę czasu od tego wydarzenia, a my nadal tym żyjemy. Na 5 zawodników z naszego zespołu zgarnęliśmy 4 tytuły! To ogromny sukces.
Monika: Podpisuję się pod tymi słowami! Dodam tylko, że Madzia nie lubi się chwalić, ale w tych 5 zawodnikach była też ona i wywalczyła drugie miejsce w swojej klasie! Kolejnym wielkim sukcesem jest dla nas II Runda Pucharu Polski Pit Bike SM, jesteśmy świeżo po tym wydarzeniu i tutaj również mamy się czym chwalić, bo cała piątka naszych podopiecznych, która startowała w tych rozgrywkach wróciła z pucharami! Duma nas roznosi!
Madzia, Ty sama zdobyłaś tytuł wicemistrzyni Polski PitBike SM klasa Ladies. Byłam w Toruniu i widziałam jak pogoda platała figle, było ciężko?
-No tak się przydarzyło. Pogoda była paskudna, pierwsze dwa wyścigi, które odbywały się w sobotę były w deszczu i to solidnie popadało, tutaj
wracając do tego co pisałam wyżej, wszyscy żałowaliśmy, że Monika nie startuje w najmocniejszej stawce na mokrej nawierzchni. Ja natomiast miałam przekichane, bo miała czas, żeby mnie przycisnąć. Na piątkowych treningach także się rozpadało, wyjechałam na dwie sesje, sprawdziłam jak to jest jechać w deszczu na oponach typu wet, przemokłam cała i stwierdziłam, że mi wystarczy. Przebrałam się w cieplutki, suchy dresik i wybierałam się do galerii po kurtkę przeciwdeszczową na sobotę. Oberwało mi się od Moniki, która jak zobaczyła, że jestem przebrana, kazała mi z powrotem wskakiwać w ( mokry) kombinezon i ćwiczyć ile się da jazdę w deszczu, żebym kolejnego dnia mogła bezpiecznie dojechać na metę. Potulnie tak zrobiłam, za co jestem jej bardzo wdzięczna, bo jazda w taką pogodę jest mało przyjemna, ale wiadomym było, ze kolejnego dnia będziemy mieć mokre wyścigi. Tak więc, przygotowana lepiej niż myślałam wystartowałam i dojechałam na metę dwa razy na trzecim miejscu, unikając poślizgów i gleb. W niedzielę na szczęście przywitała nas słoneczna pogoda, która utrzymała się przez cały dzień, natomiast był jeden, ale za to dłuższy wyścig i szczerze mówiąc nie wiem co było gorsze, 15 okrążeń czy mokra nawierzchnia. Od połowy wyścigu powtarzałam sobie tylko “dasz radę! dasz rade!” mimo, że zmęczenie i ból rąk mówiły coś całkiem innego...z jęzorem na brodzie wpadłam na metę jako druga. Traktuje to jako mój osobisty sukces, nie ze względu na zajęte miejsce, lecz dlatego, że się nie poddałam i jechałam jak najlepiej potrafię do samego końca, a cała sytuacja zmotywowała mnie tylko do pracy nad formą na przyszły sezon.
Dziewczyny, plany na przyszłość
Monika: Chciałabym poszerzyć swoje uprawnienia o kolejny krok jakim jest licencja trenera sportu motocyklowego. Rozglądamy się też powoli za zawodami na mini motocyklach za granicą, myślę tutaj o naszych podopiecznych. Mam nadzieję, że w przyszłości uda nam się stworzyć zespół, z którym będziemy godnie reprezentować Polskę na wyścigach za granicą.
Magda: Ja natomiast muszę dokończyć kurs na instruktora techniki jazdy, czego niestety nie mogłam zrobić w tym roku z racji pandemii. Poza tym tak jak Monika, chciałabym aby ten plan się spełnił, abyśmy mogły te nasze zdolne dzieciaki pchać dalej w świat, jak najlepiej potrafimy. A takie bardzo niedalekie plany to m.in. spotkanie wszystkich cudownym motogirls na Speed Ladies 10,5 w listopadzie!!!