Już kilka lat temu moje serce, pewnie na wieki, zostało skradzione przez fabrykę z Milwaukee, dlatego z ogromna radością i dzięki uprzejmości Harley Davidson Polska spędziłam ponad 1000 km w siodle limitowanej wersji Softail Slim.
Jak w większości modeli HD, Slim S posiada, ułatwiający nasze życie, system zabezpieczający w formie breloka automatycznie uzbrajającego lub rozbrajającego system alarmowy. Nie bawię się z kluczykami w stacyjce, czy zapomnę o nich czy nie, zdejmowaniem rękawic i innymi pierdołami. Wrzucam brelok do kieszeni i myślę już tylko o podróży!
Kolejny już raz przy HD podoba mi się minimalizm, czyli zero zbędnych rzeczy i informacji na kierownicy czy baku paliwa. Jest tylko jeden zegar, na którym znajduje się analogowy prędkościomierz z wbudowanym niewielkim ekranem LCD. Wyświetla on najpotrzebniejsze informacje typu: całkowity przebieg, licznik dla konkretnej wycieczki, obrotomierz, zegar pokazujący aktualną godzinę oraz przydatną w trasie informację na ile kilometrów jeszcze starczy paliwa (wskaźnik ten zmienia się proporcjonalnie do stylu jazdy). Nowością jaką odkryłam w tym modelu, jest wyświetlanie się z boku ekranu LCD, numeru biegu 6 na którym właśnie jadę. Do tej pory zastanawiam się co autor miał na myśli…
Już kilka razy wspominałam, że jestem fanką amerykańskiego systemu kierunkowskazów. Dla wielu osób może być on kłopotliwy i rozpraszać uwagę, gdy trzeba np. prawą dłonią obsługiwać klamkę hamulca i manetkę gazu. Dla mnie jest to bardzo wygodne, gdy lewy przełącznik kierunkowskazu jest w lewej rączce a prawy w prawej. Wyłącza się sam więc nie muszę skupiać się na tym czy wyłączyłam kierunek, patrzeć w kontrolki, itp. jadąc z prędkością 160 km/h. Tak, tak takie prędkości też rozwijałam tym łobuzem.
Przesiadając się z topornej Shadow’ki na Slim’a poczułam jak bardzo może być elastyczny i zwinny duży motocykl. Mimo wagi ok 310 kg (bez płynów) maszyna ta rwie do przodu jakby była piórkiem, sprzęgło pracuje płynnie, a przekładnia biegów nawet gładko, choć czasem miałam problem ze „znalezieniem luzu”. Bardzo lekko składa się na zakrętach i łukach, obcierając przy tym podesty (zamiast podnóżek) i szlifując podłogi. O tak, trzeba mieć to na uwadze i późniejsze ewentualne koszty naprawy.
Z rzeczy, które z pewnością bym zdemontowała będąc właścicielką tego Softail’a, to dodatkowa przerzutnia biegów pod piętą lewej stopy. Kompletnie nie rozumiem jej istoty, ale może mężczyźni maja długie stopy i inaczej je układają. Jak dla mnie zbędna i w niczym nie pomocna rzecz, która tylko przeszkadza i może być niebezpieczna, przecież może się zablokować stopa między przekładniami. To chyba jedyny minus tego amerykańskiego cacka.
Gdy odpalam V-twina i słyszę silnik podrasowany przez fabrycznych tunerów, to te pierdoły są już nie ważne. Serce ma moc! Fabryka z Milwaukee zamontowała w tym modelu silnik Screamin’ Eagle Twin Cam 110B czyli mamy ponad 1,8 litra w opakowaniu gwiazdy.
Dzięki odpowiedniej odległości umiejscowienia kierownicy od pojedynczego, przedłużonego siodła, pozycja do jazdy jest prawie idealna. Nawet przy prędkościach ok 160-170 km/h Slim trzymał się świetnie drogi, a ja Slima. Jednak najbardziej komfortową prędkością było 120 km/h. Hamulce z fabrycznym ABS zdały test na piec z plusem! Spalił ok 6l / 100 km (pojemność zbiornika paliwa ok 19l).
Całość tego żelaznego charakteru dopełnia malowanie w stylu modelu WLA z okresu II wojny światowej. W 1942 r tak właśnie wyglądały wersje militarne motocykli Harley & Davidson.
Softail Slim S skradł moje serce od pierwszego wejrzenia, w trasie płynął jak łódź przy dobrych wiadrach, a w mieście z gracją manewrował. Już wiem, że bez Gwiazdy nie ma Jazdy !!! Za użyczenie motocykla, serdecznie podziękowania dla Harley Davidson Polska.